W tym odcinku pokazuje jak zadbać o skórę przed ślubem lub ważną okazją. Co użyć na pryszcze? Jak szybko nawilżyć skórę? Jaki krem pod makijaż wybrać?
Niniejszy wpis zawiera płatne lokowanie produktów marki Eveline Cosmetics. Tego typu współprace pozwalają nam na dostarczanie wysokiej jakości treści, które mogą zainteresować naszych czytelników. Dziękujemy za zaufanie i wsparcie!
Jak przygotowywałam skórę na dzień ślubu? Jakie kosmetyki robią efekt „wow”, a na co uważać? Czyli moja skóra kontra ślub. Witajcie w Krainie Składów! Niedawno wzięłam ślub i… Miałam niewiele czasu żeby się na niego przygotować. Na początku maja udało nam się zgarnąć jedyny termin na czerwiec więc miałam tylko miesiąc! A tu suknia, wianek, bukiet, sala, garnitury… A w tym wszystkim jeszcze moja skóra skłonna do wyprysków! Dziś opowiem Wam jak sobie poradziłam i jakie kosmetyki wybrałam aby jak najlepiej wypaść podczas tak ważnego dnia!
Złota rada
Pierwsza i najważniejsza rada to nietestowanie niczego na ostatnią chwilę. Nie kupujcie sobie wcześniej kremu, serum czy maseczki „tylko na ten dzień”. W grę wchodzą tylko sprawdzone produkty! Bo nawet najpiękniejszy skład może uczulić, wysypać czy podrażnić, a na ostatnią chwilę bardzo ciężko ratować sytuację. Użyjcie sprawdzonych produktów i testowanych możliwie niedawno, bo jeśli coś Wam służyło np. kilka miesięcy wcześniej, to możecie mieć troszkę przekłamany obraz, a potrzeby mogły się zmienić.
Z zabiegami podobnie. Jeśli jakiś planujecie, nawet nieinwazyjny tak zwany „bankietowy”, spróbujcie wykonać go też dużo wcześniej żeby nawet wiedzieć jak zachowuje się po nim skóra, kiedy efekt jest najlepszy, sprawdzić reakcję czy wiedzieć jak się przygotować. Nic na ostatnią chwilę. Ślub czy inna ważna uroczystość to nie jest czas na eksperymenty.
I uwaga… Również nie na eksperymenty z perfumami. Ja np. miałam swój zapach ślubny, a nawet dwa, bo miałam wesele w inny dzień <wiem, że niestandardowo, ale tak musiało być> i sprawdzałam nie tylko sam zapach czy jego trwałość, ale też to, czy nie odbarwi mi materiału sukni. Niektóre perfumy barwią, więc wyobraźcie sobie, że stoicie w białej sukni, gotowe do wyjścia, jeszcze tylko psik perfum i… Plama. No nikt chyba by tego nie chciał. Dlatego warto sprawdzić wcześniej, może na podobnym materiale czy w niewidocznym miejscu.
Perfumy
Od razu odpowiadając na pytania – zapachy miałam dwa. Na ślub wybrałam Lemon Tart Theodor Kalotinis i to piękny zapach cytryny w bitej śmietanie. Cudowny, ale ulotny… Musiałam prosić brata żeby trzymał pod ręką dodatkową próbkę w razie gdybym potrzebowała go reaplikować. Koniec końców zapomniałam, ale sam pomysł uważam za dobry.
Za to na wesele wybrałam za coś znaaacznie trwalszego, czyli Lattafę Eclarie. To jest totalne toffi, wanilia i tona cukru. Ekstremalny słodziak, ale ja takie lubię. Jak go testowałam, to psikałam sweter i czułam go później z kosza na pranie… Będąc w drugim pokoju. Więc to jest BARDZO mocny zawodnik.
Prezenty dla gości
Podzielę się też taką ciekawostką, że jako prezenty dla gości weselnych zrobiłam ozdobne woreczki z suszem roślinnym i odlewką perfum. Tak, że można było popsikać na siebie, albo na ten woreczek i zrobić z niego odświeżacz do szafy, samochodu czy co tam się wymyśli.
Może kogoś to zainspiruje. Z zapachami ciężko trafić, ale my mieliśmy niewielu gości i perfumowe pewniaki. Poza tym to miało kojarzyć się z naszym dniem.
Plastry i żel punktowy
Ale wracając typowo do pielęgnacji, to miałam miesiąc na ogarnięcie swojej kapryśnej skóry. Najbardziej martwiły mnie oczywiście wypryski, więc jak tylko coś zaczynało wychodzić, gdzieś podejrzanie zaczęła napinać się skóra jak przy wychodzących wulkanach, to od razu przyklejałam plastry hydrokoloidowe albo nakładałam żel punktowy. Bo wiedziałam, że jak zacznę przy nich grzebać, to po prostu… Pozdro. Miałabym same rozdrapane ranki.
Używałam więc plastrów z Selfie Project i żelu punktowego Catch a Tiger. I je mogę szczerze polecić, bo są skuteczne, a nawet jak już się coś pojawi, to nie przesuszają tej skóry na wiór i nie zaczyna się łuszczyć, co też jest istotne przy takich okazjach. Bo samą wypukłość można jakoś zakryć, ale jak zrobi się ranka czy zacznie schodzić skóra, to na krawędziach łatwo osadza się podkład, a to już ciężko opanować i będzie znacznie bardziej widoczne. A jak się sączy to już w ogóle, tona dodatkowego stresu. Ja to zawsze mocno przeżywam.
Dlatego u mnie ciągle plaster + żel punktowy i standardowo tonik z Catch A Tiger, bo mam wrażenie, że on ogólnie troszkę wyciszył tendencję do wyprysków. Nie rezygnowałam też z kwasu azelainowego co parę nocy, bo używam go tak już od baaardzo dawna.
Przygotowanie skóry pod makijaż- peeling enzymatyczny
W temacie makijażu, to jeśli planujecie zrobić go u kogoś, to pewnie makijażystka też da Wam jakieś wytyczne odnośnie pielęgnacji. Np. kiedy zrobić peeling czy maseczki. I bardzo dobrze, że takie wytyczne są, ale pamiętajcie, że to Wy najlepiej znacie swoją skórę i to sobie musicie najbardziej ufać.
Mój sprawdzony peeling to enzymatyczny z Eveline Cosmetics. To jeden z nielicznych, po których nie puchnę, nie robią mi się swędzące plamy, nie wychodzą mi dodatkowe, podskórne wulkany, no i jego efekt całkiem długo się u mnie utrzymuje. Przy enzymatycznych właśnie przeważnie tak jest, że są łagodniejsze, a ten najlepszy efekt wychodzi po około 3 dniach od użycia, ale dla pewności użyłam go 5 dni przed wydarzeniem. Dzięki temu w dniu makijażu skóra była znacznie gładsza niż zwykle, ale jednocześnie nie była już uwrażliwiona.
Przygotowanie skóry pod makijaż- maseczka
Jeśli chodzi o maseczki, to w ciągu miesiąca próbowałam podbić nimi nawilżenie. Mam problemy związane z hormonami i przez to niestety moja skóra jest odwodniona i potrzebuje wsparcia, więc wybierałam maseczki Mediheal.
Po ich użyciu zostawiałam sobie esencję z opakowania i przez około 2-3 dni używałam jej jako serum na zmianę z innym, które testowałam. Możecie tak robić z każdą maseczką w płachcie, która nie wymaga zmywania, ale moim zdaniem ta należy do najlepszych i daje szybkie efekty. Przyda się też jeśli macie rozszerzone pory z przesuszenia i chcecie sprawdzić czy to dobry kierunek pielęgnacji.
Przygotowanie skóry pod makijaż- serum
W tamtym czasie przedpremierowo używałam jeszcze serum od Eveline i dobrze mi się sprawdzało, więc przy nim zostałam. Te dwa kosmetyki dobrze się wspierały, więc na tym etapie nie musiałam też bardziej kombinować, wracać do innych ani nic takiego. Te mnie nie wysypywały, a jednocześnie skóra cały czas dostawała składniki nawilżające, ceramidy i łagodzenie. Bariera hydrolipidowa lubi to.
Podobał mi się też efekt mięciutkiej skóry i starałam się utrzymać go aż do ślubu. No trochę bardziej się świeciłam, ale niektórzy tak lubią więc się nie przejmowałam. I nie przejmuję, bo w momencie nagrywania moja pielęgnacja niewiele się zmieniła, tylko podmieniłam sobie serum z tonikiem z tej samej serii, bo on też jest emulsyjny i może robić za takie 2w1.
→Więcej ciekawych kosmetyków od Eveline Cosmetics!
A na tydzień przed ślubem zmieniłam już tylko maseczkę z Mediheal na ziemniaczaną Missha, bo ona trochę lepiej wpływa na koloryt skóry i jej strukturę. To dla mnie taki kosmetyk z efektem WOW, więc użyłam jej również na noc przed uroczystością. Jeśli macie problem z szorstkością, to też polecam Wam ją sprawdzić. Działa ekspresowo.
Przygotowanie skóry pod makijaż- krem
Jeśli chodzi o krem pielęgnacyjny, to w grę wchodziły u mnie dwa najbardziej zaufane czyli Orientana z drzewem sandałowym albo Veoli na dzień. Wybrałam ten drugi bo jest ciepło i on akurat lepiej sprawdza mi się właśnie w taką pogodę.
Poza tym to według mnie topka kremów, które pięknie wyglądają pod makijażem. Wiedziałam, że jak go nałożę, to do wieczora nie będę musiała się nawet poprawiać. I faktycznie, cały dzień bez poprawek, a skóra wyglądała gładziutko. Ten efekt był jeszcze podbity, bo wspomniane wcześniej serum zawiera tripelargonin, czyli taką alternatywę dla silikonów. To też fajna wskazówka jeśli szukacie kosmetyków typowo pod makijaż.
Jeszcze kremu z filtrem pilnowałam w tym miesiącu bardziej niż zwykle, bo poparzona skóra przed ślubem to byłby u mnie spory kłopot. Dlatego cały czas polegałam na kremie, który Wam już parę razy tutaj pokazywałam, czyli tym azjatyckim „tysiąc cztery”. W dniu ślubu SPFa nie nałożyłam, bo ten konkretnie mógłby mi zepsuć efekt nawilżonej skóry, bo wypada na mnie dość matowo, a poza tym wychodziliśmy z domu wcześnie i byliśmy w sali w takiej jakby… Piwnicy. Więc świat bez filtra się nie zawalił. Czasem można, a w takich dniach komfort jest szczególnie ważny.
Kosmetyk “awaryjny”
Ale w razie co, z kosmetyków „awaryjnych” chcę polecić Wam spray prebiotyczny BasicLab. On nam skórę uratował, dosłownie! Oboje mieliśmy podrażnienia po goleniu. Ja na nogach, mąż na brodzie, a po tym płynie jak ręką odjął. Wszystko goiło się w moment.
Używaliśmy go też na jakieś wysypki, ukąszenia, przy jakichś otarciach, po prostu na wszystko! I dzięki temu w dniu ślubu nie mieliśmy żadnych podrażnień Moja suknia była co prawda dość zakryta, więc mniej się przejmowałam, ale psikałam tym sprayem też np. dekolt i nogę, bo w sukience czasem była widoczna przez rozcięcie.
Wiecie, jakby coś było nie ok, miałabym podrażnienia po goleniu, to nic by się nie stało, ale po prostu miło, że miałam produkt, na który mogłam liczyć i odjął mi trochę stresu. Nawet jak Wam wyskoczy jakiś pryszcz, to też uwierzcie, że każdy fotograf Wam to ukryje i nikt nie będzie pamiętał. Dla mnie pielęgnacja to był fajny dodatek, dzięki któremu czułam się pewniej.
Nasz ślub był malutki, w gronie garstki bliskich osób, wśród których nie musiałam się stresować. Nie czułam presji, ale sama dla siebie chciałam zrobić coś więcej. Bo właśnie najważniejsze żebyście spędzali takie dni tak, jak Wam się podoba, na Waszych zasadach. Każda opcja jest dobra, jeśli w tym dniu będziecie najszczęśliwsi.
A mi będzie bardzo miło, jeśli każdy kto ma skórę, zostawi łapkę w górę! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paa!
Śledź Krainę Składów na YouTube, Instagramie, TikToku i Facebooku!