Nacomi ponownie zaskoczyło nas nowościami. W końcu pojawiły się tak długo wyczekiwane kremy z SPF i to w aż trzech wersjach!
→ pomarańczowej Holiday
→ różowej Basic
→ i niebieskiej City
Jesteście ciekawi mojej opinii? Zapraszam na recenzję Nacomi Next Level – Nacomi SPF50
35zł/50ml
Składy i właściwości
Wszystkie kremy mają SPF50 i są dostępne np. w drogerii Hebe.
Na pewno zasługują na ogromną pochwałę za to, że aktualnie to chyba najtańsze kremy przeciwsłoneczne z filtrami nowej generacji.
Zawierają też troszkę filtrów mineralnych, ale ze względu na ich niewielką ilość, nie mają zbyt dużej tendencji do bielenia.
Wszystkie kremy zawierają 4 formy nawilżającego kwasu hialuronowego, troszkę oliwy z oliwek i ekstrakt z zielonej herbaty.
Mają też słodkie, owocowe zapachy. Według mnie to takie „owoce leśne”. Formuły są bardzo gęste i dość kleiste.
W Sumie kojarzą mi się z bazami pod makijaż. I faktycznie mój krem sprawdził się w roli takiej bazy, bo wyraźnie wygładza, a podkład pięknie się do niego przykleja i utrzymuje.
Przejdźmy teraz do różnic.
Krem pomarańczowy (Holiday) zawiera świetny kompleks przeciwzmarszczkowy, który potrafi też wspierać regenerację skóry. Wydaje się najbardziej nawilżający z tej trójki.
Myślę, że będzie najlepszy dla cer dojrzalszych lub z przebarwieniami.
Wersja różowa (Basic) jest taka, jak wskazuje nazwa, po prostu basic. Taki Podstawowy krem z SPF, Wydaje mi się, że on jest też troszkę bardziej wygładzający i może dlatego właśnie producent szczególnie poleca używać go pod makijaż. Pojawia się coraz więcej głosów, że jest on najlżejszy z całej trójki.
I przechodzimy do kremu niebieskiego (City), czyli tego, który testuje. Wybrałam go bo wydawał najbardziej przyjazny cerom tłustym i mieszanym.
Dodatkowo ten krem ma działanie chroniące przed promieniowaniem pochodzącym z ekranów. Zawiera także ekstrakty, które mają wspomóc ochronę skóry przed czynnikami zewnętrznymi, typu zanieczyszczenia powietrza.
Jak aplikować?
Ze względu na to, że kremy są gęste i znajdują się w słoiczku, to forma odmierzenia ilości „na dwa palce” nie wchodzi w grę.
Poza tym, szczerze nie lubię tej metody, ponieważ nie uwzględnia formuły produktu. Czym innym będą „dwa place” żelowego kremu, a czym innym dwa palce produktu o konsystencji masła.
Kremy Nacomi są bardzo gęste i producent sugeruje, aby nałożyć na buzię mniej-więcej tyle co opuszek palca.
Jeśli macie łyżeczkę z miarką, to 1ml kremu waży dokładnie 1g. To nawet więcej niż potrzeba na samą buzię 😀 (średnio wystarczy około 0,85g)
Mi się zdarza nałożyć troszkę więcej, bo wychodzę z założenia, że lepiej za dużo niż za mało… Ale lepiej za mało niż wcale!
Polecam odmierzyć sobie odpowiednią ilość kremu, zrobić na buzi kropeczki i dopiero rozetrzeć. Jeśli spróbujecie aplikować bezpośrednio „z dłoni”, to może się mazać, bo krem jest dość tępy i nie przemieszcza się tak łatwo. Dlatego kropeczki z kremu mogą sprawdzić się dużo lepiej.
Przy aplikacji muszę też wspomnieć o dwóch problemach, które możecie napotkać. Po pierwsze – kremy raczej nie nadają się do nakładania w okolicy oczu bo mogą szczypać. Mnie nie szczypią, ale producent zaleca ostrożność.
Po drugie – reaplikacja jest bardzo trudna. Na makijaż nie wiem czy to w ogóle wchodzi w grę. Krem w pierwszej chwili jest bardzo gęsty i kleisty, przez co może narobić plam.
Aleee moja teoria jest taka, że być może te kremy były tworzone z myślą, aby były produktami wielofunkcyjnymi – kremem pielęgnacyjnym, SPFem i bazą pod makijaż w jednym. Coś na wzór pielęgnacji azjatyckiej.I mooże starano się, aby ten filtr jak najdłużej „wytrzymał” na skórze, bo firma zdaje sobie sprawę z tego, że jednak wiele osób nie reaplikuje kremu w ciągu dnia i może stworzyli coś pod potrzeby właśnie takich osób. (?)
Ale to wiecie, moje przemyślenia.
Moja opinia
Wybrałam do testów krem w wersji niebieskiej, ponieważ wydawał mi się najciekawszy i najlepiej dostosowany pod cerę trądzikową. Moją opinię podzielę na kategorie.
Efekt na skórze: krem jest dość lekki, wyraźnie wygładza, ale jest też lepki, trochę jak typowa baza pod makijaż. Jego wykończenie nazwałabym naturalnym, bo lekko się błyszczy. Daję mu w tej kategorii 4/5 gwiazdek.
Wyświecanie: u mnie wyświeca się trochę bardziej niż zwykły krem pielęgnacyjny, ale po drugiej warstwie pudru już ładnie trzyma mat więc ocena 3,5/5
Wpływ na trądzik: oczywiście, każdy krem może zapchać, dlatego trzeba porządnie oczyszczać buzię. Wtedy nie powinno być problemu. Ale krem mnie 'nie wysypał’, chociaż mam do tego tendencję, dlatego otrzymuje ocenę 5/5
Bielenie: to oczywiście stwierdzamy po około 10-15 minutach po aplikacji, u mnie bielenie jest zerowe więc 5/5 gwiazdek
Rolowanie: ani trochę się nie roluje. Ani na toniku ani na gęstszym serum. Na inny krem nie próbowałam, bo nie chciałam obciążać skóry. U mnie najczęściej jest w kombinacji esencja + SPF i nie ma żadnego problemu dlatego 5/5
Szczypanie: Mnie nie szczypie ani trochę, więc dałabym mu tutaj ocenę 5/5 ale producent sam zaznacza, że nie powinno się nakładać tego kremu w okolicy oczu. Tak więc zachowajcie czujność.
Co ciekawe, ja ten krem oceniam bardzo pozytywnie i super mi się sprawdza, ale już u mojej koleżanki z ŁZS, czyli cerą wybitnie tłustą, ten krem zachowuje się trochę jak masło i już nie jest taki super.
Co cera to inna reakcja, niestety trzeba się z tym liczyć. Ale za taką cenę warto chociaż spróbować, szczególnie jeśli macie cerę suchą, odwodnioną czy nawet mieszaną. Dla mnie to póki co najlepszy tani filtr.
Zakupy z Triny.pl:
→ Nacomi Next Level SPF 50 Holiday Formula
→ Nacomi Next Level SPF 50 City Formula
→ Nacomi Next Level SPF 50 Basic
Opakowanie
O nim też postanowiłam krótko wspomnieć. Firma tłumaczyła, że w przypadku tej formuły, słoiczek podczas testów sprawdził się najlepiej, a sam krem został zaprojektowany tak, aby nie tracił swoich właściwości.
Myślę, że pewnie mogli zrobić tubkę, ale może np. za dużo produktu zostawało na ściankach, albo trudno było go wycisnąć? W każdym razie czasem trzeba bardziej zaufać. Nacomi raczej nie prowadzi „Spółki z.ł.o.o” i nie chce nam zaszkodzić, a my powinniśmy pamiętać, że nad produktami pracują specjaliści, którzy dobrze wiedzą jakie opakowanie będzie najlepsze.
Kontrowersje
Niektóre osoby martwi zawartość „substancji myjących”. Od razu uspokajam – nie ma czym się przejmować, ponieważ substancje w zależności od stężenia i formulacji, mogą pełnić różne funkcje, stąd „substancja myjąca” wcale nie musi myć. W przypadku tych kremów, stanowi część kompleksu odpowiadającego za ochronę przeciwsłoneczną.
Druga kontrowersja to „mikroplastik”. Tutaj problemem jest tak naprawdę brak zrozumienia czym jest ten składnik.
W kremach nacomi mamy styczność z polimerami, a nie każdy polimer to mikroplastik. Polimerami są np. kolagen, kwas hialuronowy, peptydy czy też nasze własne DNA – tak, to też są polimery, a plastikowymi ludzikami przecież nie jesteśmy.
Podejrzewam, że tak częste mylenie mikroplastiku z innymi polimerami, wynika z nazewnictwa.
W każdym razie te składniki w produkcie Nacomi pełnią rolę np. zagęstników i mają formę płynną. Jeśli chodzi o taki typowy mikroplastik w kosmetykach, to jest nim np. brokat lub niektóre drobinki ścierające w peelingach – to właśnie takie dodatki zanieczyszczają środowisko.
I takie moje osobiste przemyślenie – nie dramatyzujmy z powodu „mikroplastiku” w kosmetykach, jeśli samo opakowanie jest plastikowe. Często kupujemy za dużo kosmetyków, albo jakieś jednorazowe maseczki – to zanieczyszcza środowisko o wiele bardziej.
„Mikroplastik” w kosmetykach to bardzo nadmuchany temat, który często służy zwykłemu marketingowi. Nie dajcie się na to złapać. Oczywiście, mikroplastik jest zły, ale nie doszukujmy się go wszędzie, tym bardziej jeśli popełniamy „większe grzeszki” ekologiczne.
Tak więc nie ma co panikować. Tym bardziej, że w niskiej cenie dostaliśmy już filtry nowszej generacji czyli „nieprzenikające”, kremy mają właściwości pielęgnujące i jeszcze mogą zastąpić bazę pod makijaż. No naprawdę firma chyba robiła co mogła żebyśmy byli zadowoleni.
Ode mnie te kremy otrzymują pozytywną opinię i myślę, że będę ich jeszcze dłuuugo używać! <3