Zdrowa skóra pełna blasku? Oto mój przepis na poprawienie kolorytu, zmniejszenie przebarwień, nawilżenie i ochronę przeciwsłoneczną! Klimat glass skin.
Niniejszy wpis zawiera płatne lokowanie produktów marki Orientana. Tego typu współprace pozwalają nam na dostarczanie wysokiej jakości treści, które mogą zainteresować naszych czytelników. Dziękujemy za zaufanie i wsparcie!
Witajcie w KUCHNI składów! Pewnie zauważyliście, że wiosną wszystko jest takie hm… lepsze i świeższe! Takie… jaśniejsze. Dlatego dzisiaj porozmawiamy o czymś podobnym, ale w kontekście… Skóry! Dostaniecie ode mnie przepis na promienną, rozjaśnioną cerę!
No dobra, tak naprawdę to nie ma jednego, idealnego sposobu dla każdego, ale pokażę Wam krok po kroku jak przygotować dla swojej skóry apetyczną i pachnącą pielęgnację, która pomoże Wam ją rozjaśnić, wyrównać koloryt i przygotować na nadchodzące ciepłe dni. Zahaczymy o efekt naturalnego blasku w klimatach glass skin!
Tematem przewodnim będą dzisiaj… owoce! Napiszcie w komentarzu czy wolicie nasze, polskie owoce czy bardziej egzotyczne? Dobrze.
Do naszego przepisu na wiosenny blask potrzebujemy:
- Odrobinę produktu do oczyszczania
- Tak na oko coś do złuszczania
- Porcję maseczki
- Szczyptę serum lub kremu
- Tubkę kremu przeciwsłonecznego
Taka kosmetyczna “sałatka” świetne sprawdzi się jako podstawowa pielęgnacja lub uzupełnienie tego, co obecnie stosujecie, dlatego nie bójcie się eksperymentów i modyfikowania mojego przepisu!
Oczyszczanie
Naszą „sałatkę” zaczniemy oczywiście od umycia owoc… znaczy buzi. To bardzo ważny etap i warto się tu przyłożyć, zwłaszcza jeśli macie skórę przetłuszczającą się i skłonną do zanieczyszczeń. Nie wiem czy wiecie, ale czasami szara i ziemista cera to także oznaka nieprawidłowego oczyszczania! Zwłaszcza tego wieczornego, kiedy zmywamy ze skóry trud całego dnia, pozostałości makijażu czy kremu z filtrem.
Tutaj polecę Wam przyjemny żel resibo Ricz Picz z ekstraktem z brzoskwini. Jest delikatny, ale skutecznie oczyszcza skórę i do tego bardzo ładnie pachnie. Jeśli cena wydaje Wam się wysoka to podpowiem, że jego wystarczy naprawdę odrobinka. Dosłownie na palec. I tym spokojnie możecie umyć całą buzię! W dodatku bardzo często można złapać go w promocji.
Jeśli do oczyszczania wolicie pianki to polecam Wam puszystą i mięciutką piankę Shelee z biofermentem z płatków róży,liści pomarańczy, mięty i porzeczki. No brzmi jak prawdziwy koktajl dla skóry!
I jak jesteśmy przy oczyszczaniu to od razu chciałam rozprawić się z pewnym hmm… mitem (?) odnośnie produktów myjących. To nie do końca prawda, że mają tylko myć i wystarczy cokolwiek.
Oczywiście – wiele składników aktywnych potrzebuje czasu na działanie, ale to nie jest tak, że w produkcie myjącym są bezwartościowe, no bo zaraz je zmywamy. Jeśli chcecie lepszych efektów, to warto dobierać te składniki do problemów swojej skóry. Wspomniana pianka jest świetnym przykładem, bo naprawdę daje efekt nawilżenia i wygładzenia. A przecież “tylko myje”.
Złuszczanie
Czas na kolejny składnik – złuszczanie – tutaj uwaga bo będziemy kroić takie owoce jak papaja czy ananas. Wybrałam je, ponieważ zawierają w sobie enzymy, które delikatnie wspomagają naturalny proces złuszczania naskórka. Działają one w taki sposób, że “rozkładają” białka wiążące martwe komórki naskórka co ułatwia ich usunięcie. I dlatego stosowanie enzymów to maraton, a nie sprint – efekty często widać dopiero po jakimś czasie, ale warto poczekać bo są łagodniejsze i bardziej polegają na wspieraniu złuszczania niż jego “wymuszaniu”.
No bo pewnie jak mówię „peeling” to myślicie, że raz w tygodniu, na noc, później czerwona buzia, jakieś szczypanie – niekoniecznie. Ostatnio popularne jest mikrozłuszczanie. Czyli zamiast raz w tygodniu atakować skórę mocniejszymi kwasami, robimy to delikatniej i rozkładamy sobie to działanie w czasie. To często najlepsza opcja przy skórach wrażliwych – albo z tego co zauważyłam – takich, które po peelingach mają problemy z nagle pojawiającymi się, bolesnymi „wulkanami”. Bardzo dobrze działa to też w przypadku skóry dojrzałej, bo ta ogólnie potrzebuje częstszego złuszczania ze względu na to, że naskórek z wiekiem się pogrubia.
Do naszej sałatki dorzucam więc Orientana Mikrozłuszczający krem Hello Papaja z WITAMINĄ C i ENZYMAMI ROŚLINNYMI na noc. Jest nieco gęstszy, więc sprawdzi się także u osób z suchą i dojrzałą skórą. Takiego kremu nie używamy jak zwykły peeling, tylko jak klasyczny krem na noc. Jeśli wolelibyście Jednak coś troszkę mocniejszego do stosowania co parę nocy, to z tej samej linii jest jeszcze krem-maska. Czyli pierwszy łagodniejszy i do stosowania nawet co noc, albo drugi mocniejszy 2-3x w tygodniu. Jak wolicie.
Oprócz enzymów – papainy i bromelainy, które delikatnie złuszczają, krem zawiera też witaminę C w stabilnej formie, która rozjaśnia, zapobiega przebarwieniom i zmniejsza widoczność już istniejących. Ten produkt dodaje nam do „pielęgnacyjnej sałatki” także ekstrakt z klonu (prawie jak syrop klonowy) morelę i awokado. I ten krok powinien wyraźnie „ożywić” skórę i dodać jej blasku. Jeśli ktoś lubi efekt glass skin, to to są właśnie te klimaty.
Takie mikrozłuszczanie można też traktować jako “boost” do pielęgnacji i wsparcie dla innych substancji aktywnych. Wiecie jakie są mniej popularne sygnały, że skóra potrzebuje złuszczania? Np. rolowanie się kosmetyków, poczucie, że nic się nie wchłania albo, że wszystko zapycha.
Nie ma co jednak przesadzać ze złuszczaniem, bo jego nadmiar może spowodować wysyp tzw. „kaszki” z podrażnienia. Od kiedy stosuje mikrozłuszczanie zdarza mi się to rzadziej, niż przy klasycznych peelingach, ale jeśli chcecie przetestować tę metodę, to kluczowa jest obserwacja skóry. Jeśli chcecie cały materiał o złuszczaniu, to napiszcie w komentarzu #złuszczanie.
A jak wolicie klasyczne peelingi, to standardowo– Eveline z serii shot jest tanią perełką. Bardzo lubię go polecać, bo moja skóra świetnie go toleruje, a uwierzcie, że ona z peelingami nie za bardzo współpracuje.
Maseczka
W naszym przepisie mamy jeszcze maseczkę – bez problemu znajdziemy takie rozświetlające z owocami, wystarczy iść tropem cytryn i od razu wpadamy na chociażby tę z Holika Holika.
Ale przyznam Wam, że najpiękniejszy efekt zdrowej i promiennej skóry daje u mnie Missha z ziemniakiem. Ona sprawia, że skóra od razu robi się taka mięciutka, nawilżona, ujednolicona – noo ale średnio nam ten ziemniak pasuje do tematu. Więc tak luźno o niej wspominam, bo zalicza przynajmniej motyw kuchenny.
Serum
Naszym kolejnym składnikiem będzie serum. Pewnie już wiecie że to moja ulubiona kategoria kosmetyków – bo nawet stworzyłam własne -! Serum stanowi świetne uzupełnienie pielęgnacji i pozwala w łatwy sposób dopasować ją do aktualnych potrzeb skóry bez zmieniania pozostałych produktów. Według mnie znacznie trudniej trafić na perfekcyjny krem, a tym bardziej taki z filtrem, więc manewrowanie serum to według mnie najlepsza opcja – szczególnie jeśli ktoś ma tendencję do zapychania. Sera zwykle nie są komedogenne.
Mam tu aż 3 propozycje cenowe! Bardzo tanio, tanio i.. nietanio.
Pierwszą propozycją będzie serum Ziaja Ananasowy Trening. to bardzo prosty kosmetyk, dlatego nie wymagam od niego efektu wow, ale robi to co powinien – nawilża i delikatnie wygładza, a dodatkowo dzięki kofeinie pomoże troszkę z poranną opuchlizną. Nic fancy ale jak na tak tani produkt, to jest przyzwoicie.
Druga propozycja jest ze wspomnianej wcześniej serii Hello Papaja, ale już nie jest złuszczające, tylko typowo rozjaśniające. Zawiera bardzo fajne połączenie stabilnej witaminy C – i wciąż dość rzadko spotykanego – kwasu traneksamowego, który jest skutecznym inhibitorem tyrozynazy. Wiem, że brzmi jak jakieś zaklęcie, ale najprościej mówiąc – razem zapobiegają powstawaniu przebarwień. Ich dodatkowym plusem jest to, że można je łączyć w pielęgnacji ze wszystkimi składnikami aktywnymi i używać na dzień! Do naszej „sałatki” trafia też dzięki ekstraktowi z papai.
A trzecia propozycja to coś dla fanów Mango – serum, które jest dosłownie jak jakiś sorbet! Czyli Bioup Eliksir Rewitalizujący. Ma taką przyjemną, odżywczą formułę i działa nie tylko rozjaśniająco, ale także łagodzi i nawilża. To bardzo dobra opcja dla wymagającej– a szczególnie dojrzałej skóry. Ono potrafi dać efekt takiego przyjemnego „zmiękczenia”. A do tego pachnie po prostu przepięknie, jak soczyste mango! Aż poprawia humor!
Krem
Przechodząc do kremu, to jeden poruszyliśmy przy okazji mikrozłuszczania, ale to nie koniec moich propozycji, bo chcę polecić również coś na dzień. Proponuję coś skutecznego, nawilżającego, leciutkiego.. Ale też dość neutralnego. Wyobraźmy sobie, że to taki… Jogurt do naszej „kosmetycznej sałatki” – żeby nie dorzucać zbyt silnych składników aktywnych i wesprzeć poprzednie.
I tu bardzo siadł mi lekki krem z Veoli. Bardzo siadł. Jest takim grzecznym, bezproblemowym kremem, szczególnie dla skóry tłustej i mieszanej – bo nawilża, ale się nie przetłuszcza i ma wykończenie, które bez problemu pozwala nałożyć na niego jeszcze warstwę SPF. Zawiera olej z winogron a także aksamitny emolient z ostropestu. On nie daje efektu blasku – wręcz przeciwnie, bo ma naturalne wykończenie, ale ładnie podkreśla zdrową skórę. No jednak nie ukrywam, że przede wszystkim stawiam na niego przez to, że super sprawdza się nawet przy mocno rozbudowanej pielęgnacji.
SPF
Następny, bardzo ważny składnik to powiedziałabym, że hehe wisienka na torcie. I tutaj troooszkę naciągniemy, ale mam nadzieję, że zaraz zobaczycie dlaczego. Ostatnim składnikiem naszej sałatki jest SPF no i tutaj nie ma miejsca na kompromisy, bo musi być nie tylko porządny, ale też komfortowy.
Wybrałam SAEM bazie aloesu. No tak, wiem, aloes to nie owoc, ale jego miąższ jest jadalny, zresztą próbujemy tu zrobić program kulinarny, a nie botaniczny, więc cii… To bardzo fajna propozycja, która może być zamiennikiem dla kultowego SPFa Holika Holika, zwłaszcza jeśli powoduje on u Was szczypanie oczu. Jest lekkim kremo-żelem a dodatkowo delikatnie chłodzi przy nakładaniu. Bez przypudrowania zostawia delikatny “glow” na skórze, ale bardzo ładnie pozwala się zmatowić. Jest też przyjemną opcją pod makijaż!
Jeśli nie macie problemu z cięższymi formułami, to może jeszcze… Yumi? To filtr mieszany i pachnie jak brzoskwinie!
Co powiecie na taki owocowy przepis na rozświetloną cerę? Dajcie znać w komentarzu!
A kto ma skórę, łapaka w górę! dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTube, Instagramie, TikToku i Facebooku!