LaQ seria Shots, moja opinia

Witajcie w Krainie Składów! I od razu witam w temacie chyba najgłośniejszej kosmetycznej premiery. Internet zawrzał od kontrowersji, a trafiając na reklamy tej marki można złapać się za głowę i zapytać – czy to jest na serio?

Mowa o serii żeli pod prysznic „Shots” z drogerii Hebe. Zszokowała ona swoimi nazwami i opisami produktów. My weźmiemy pod lupę jeszcze składy i całą markę. Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda? Sprawdźmy! Najpierw fakty, a później troszkę sobie podyskutujemy.

Szwagier Ludwika o zapachu spoconego hydraulika…

Aaaale nie ukrywam, ciężko mi będzie powaznie mówić o żelu Szwagier Ludwika o zapachu spoconego hydraulika. Na wszelki wypadek ocenzurowaliśmy też co trzeba.

Zupełnie poważnie. W Hebe dostępnych jest 6 żeli, a na stronie producenta znalazłam jeszcze jeden.

Mamy tu kolejno:

Krwawa Mery, Siki Weroniki, Różowy w ch! , Passat Sąsiada, Szwagier Ludwika i Ici Ici? Chyba tak? I ten dodatkowy czyli Błękit Paryża. Opisy są równie „kolorowe”… <wydech> Na chwilę to przemilczmy, na to przyjdzie pora.

Produkty mają dużą pojemność i są w niskiej cenie. Jak do tego dojdą jeszcze promocje to już w ogóle tanioszka.

Niestety opakowania mimo kolorowych opisów dużo nie mówią. Nie mają wyróżnionych składników, zapachu czy wskazania na typ skóry, dlatego tym uważniej musiałam sprawdzić ich składy.

LaQ Shots – Skład

I… jest ładnie. Muszę przyznać, że robią dobre wrażenie.

Żele bazują na substancji myjącej nazywanej SCS (Sodium Coco-Sulfate) i ostatnie słowo w tej nazwie oznacza „siarczan”. Wydawać by się mogło, że żele będą więc mocne, ale nie. Dalej znajdziemy delikatne substancje myjące, które łagodzą tę pierwszą. (Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine). Właśnie dlatego przy analizach nie powinno się wyciągać substancji z kontekstu. Na „moc” produktu wpływa wiele czynników więc nie oceniajmy pochopnie.

Te żele są nawet raczej delikatne, a całe składy bardzo do siebie zbliżone, więc będę omawiać je ogólnie ze względu na powtarzające się składniki.

Na uwagę zasługuje fakt, że są bardzo bogate w ekstrakty. Pierwszy jaki występuje w składzie to ten z rozmarynu lekarskiego. Ten ekstrakt jest ceniony ze względu na swoje silne właściwości antyoksydacyjne, a także przeciwbakteryjne. Częściej korzysta się jednak z olejku eterycznego z tej rośliny. Rozmaryn najczęściej spotkacie w produktach do włosów, bo działa też przeciwłupieżowo i przeciwzapalnie, a także pobudza krążenie, co wpływa na szybszy porost. Daje też odświeżające uczucie na skórze, a pewnie nawet z kuchni możecie kojarzyć, że ma intensywny zapach.

Kolejny ekstrakt jest z rumianku. Mam uczulenie więc tego składnika osobiście nie lubię, ale jak nie jesteście uczuleni, to ma świetne działanie łagodzące… Ale jest tu też coś znacznie lepszego, czyli ekstrakt z arniki górskiej.

Ma on w sobie coś takiego: „henelanina” i jest to między innymi związek, dzięki któremu roślina ma działanie przeciwzapalne i przeciwobrzękowe. Dlatego jest świetnym składnikiem produktów na siniaki i stłuczenia.

Ekstraktów w tych żelach ogólnie jest całe mnóstwo i to taka ziołowo… Leśna kompozycja. Wydaje się wyjątkowo odświeżająca.

Co prawda, przez to, że żel jest spłukiwany, to nie ma co liczyć na jakieś super-lecznicze działanie. ale do składu serio nie mogę się przyczepić. Jest ładny i bogaty, szczególnie biorąc pod uwagę cenę i pojemność. Te żele według mnie się opłacają i są takie „męskie”.

Kilka słów o marce LaQ

Skład uznajmy za obgadany i teraz przejdźmy do samej marki. Po sprawdzeniu szczegółów, nie byłam zaskoczona, że za serie shots odpowiada marka LaQ.

Pierwsze podejścia do tego typu nazw i opisów mogliśmy znaleźć w ich męskich seriach z dzikiem i kozą. Już wtedy śmieszkowaliśmy, że za kosmetyki wzięły się wykopki.

Trzeba jednak przyznać, że wtedy to faktycznie siadło i te opisy były taką „śmiesznostką”, ale całe butelki nie biły tego typu… Poczuciem humoru. Opisy nie każdy czyta więc jak już ktoś to robił, to miał „niespodziankę”. Teraz dostaliśmy serię gdzie ktoś serio puścił wodze fantazji.

I teraz będzie moje trochę pierdololo.

Markę LaQ znam już od dawna. Jakiś czas temu dostałam od nich nawet paczkę PR żeby przetestować kilka serii <szczególnie taką do mycia pędzli>, ale przeważnie kupowałam te produkty sama i głównie w ramach prezentów dla bliskich. To ze względu na śliczne opakowania.

W naszym domu właśnie przez te rysunki mówimy na markę „ta od furasów”.

Bardzo mi się podobają tak swoją drogą, szczególnie seria dla dzieci. Np. to

Pianka do mycia łapek i ten śliczny króliczek. Aaaa jakie słodkieee.

W dodatku ceny są przystępne, a marka potrafi bawić się formułami swoich produktów. Ich kosmetyki często mają niespotykane konsystencje, takie „dotykaśne” pianki czy musy.

Do takiego ślicznego, oryginalnego LaQ jestem przyzwyczajona. No fantazje mieli zawsze, ale seria Shotes wywołała u mnie reakcje… hę? <wieśniak z minecrafta>

Tak sobie myślę, że może szli za ciosem w związku z poprzednią męską serią?

Tylko właśnie jej urok polegał na ładnej grafice + opisie, na który nie zawsze zwracano uwagę, ale jeśli jużm to nawet lądowało na różnych stronach i wywoływało raczej pozytywne reakcje.

Z kolei nie wiem jak Wam, ale mi seria Shots kojarzy się z takim stereotypowym wieczorem kawalerskim, albo żartami, które wysyłają ciocie na whats appie. Wiem, że ludzi mają różne poczucie humoru i mogą to różnie odebrać. Tutaj też wchodząc w komentarze część mówi „mnie bawi” inni, że żenada.

Podsumowanie

Przyznam, że rozumiem zarówno jedną jak i drugą stronę i wiem z czego mogą wynikać ich stanowiska. Nie podobają mi się pewne stereotypy, ale też nie przesadzałabym w drugą stronę. Ktoś np. twierdził, że opis o wyprzedzaniu na trzeciego, zachęca do łamania przepisów ruchu drogowego… A moim zdaniem to tak jakby mówić, że placki po zbójnicku zachęcają do rozbojów.

Tak to nie działa

Sama akceptuje te opisy TYLKO jeśli czyta się je tonem Food Emperora:

„Ekskluzywny jak darmowe próbki w hotelach na wakacjach ol inkluziw w Egipicie.

Prawie tak delikatny jak ręczniki, które “dawali gratis” na zeszłorocznych wakacjach. Gustowny jak skarpetki w sandałach. W kolorze rdzy na nadkolach auta sąsiada, która cieszy Twoje serce każdego ranka.

O cudownym zapachu niczym obłok z rury wydechowej po redukcji podczas wyprzedzania na trzeciego na podwójnej ciągłej. Zmyjesz nim każdy ból od bytu.

Szybcy się wściekli i już się myją.

Postaw w łazience, a już wkrótce wszyscy goście będą zadawać sobie jedno pytanie: “Skąd ten ch… go ma?” <battle music>

A Wy co o tym myślicie? Zabawne, kontrowersyjne, żenujące? Jestem ciekawa jak odbieracie takie produkty. Jeśli chodzi o mnie, to nie jest mój gust.

A jeśli wpis Wam się spodobał to wpadnijcie na nasze inne social media, dziś się z Wami żegnam, buziaki paa!