Komentuję głupie, kosmetyczne rady z internetu

Witajcie w Krainie Składów! Porady z internetu są czasem…

NATRZYJ SIĘ CYTRYNĄ!!!

… Dziiiwne? Dlatego chciałabym skomentować kilka takich porad, na jakie trafiłam w grupach o pielęgnacji. Celowo jednak nie będę wrzucała screenów żeby nikogo niechcąco nie urazić. W końcu te rady nie wynikają z jakiejś złej woli. Każdy próbuje kombinować po swojemu.. Czasem lepiej… Czasem gorzej… I jeśli pytamy przypadkowych ludzi o porady, to i tak my jesteśmy sami za siebie odpowiedzialni. Trzeba mieć się na baczności!

Skomentujmy więc kilka pytań i odpowiedzi z grup kosmetycznych… Sprawdźmy jakie padają tam pomysły.

„Mam cerę naczynkową i ciągle czerwoną buzię. Co robić? Polecicie mi jakieś dobre serum?”

I odpowiedź:

„Wypróbuj maść na hemoroidy”

To może wydawać się absurdalne, ale ehh to ma sens. Chodzi o to, że w maściach tego typu znajduje się taki składnik: Troxerutin.

To łatwiej przyswajalna pochodna rutyny i ma działanie np. wzmacniające drobne naczynia krwionośne. Sprawia, że są bardziej elastyczne, poprawia mikrokrążenie, działa przeciwobrzękowo a nawet ma działanie przeciwzmarszczkowe, bo potrafi neutralizować wolne rodniki.

Tak więc skojarzenie z hemoroidami czy żylakami jest całkiem słuszne. ALE takie składniki znajdziemy w przystosowanych do skóry kosmetykach.

Np. w serum Bielenda professional SOS.
ok.40zł/15ml
Poza tym, że zawiera wspomnianą trokserutynę, to ma dodatkowo wyciąg z kasztanowca i arniki górskiej. To jest genialne połączenie dla skóry naczynkowej, bo każdy z tych składników pomoże ją wzmocnić.

Kiedyś kombinowano z maściami bo dostęp do kosmetyków był dość ograniczony.

Teraz zdecydowanie lepiej wybrać produkt dostosowany do skóry twarzy, bo to np. bezpieczniejsze ze względu na stężenia.

Kosmetyk będzie też zawierał substancje, które wzmocnią efekty czy w ogóle pozwolą zadziałać tej substancji aktywnej – bo uwierzcie, skóra tak łatwo nie chce przepuszczać składników.

Idziemy dalej.

„Szukam dobrej mgiełki z SPF!”

I odpowiedź:

„Ja mieszam mój krem z SPF z hydrolatem i tym psikam buzię”

Noo nie polecam tak robić. Bardzo nie. Kosmetyk z filtrem zostanie po prostu rozcieńczony i już nie będzie dawał takiej ochrony. Yyy.. Niestety, nawet nie będziemy wiedzieć czy i jak chroni ani nawet czy jest bezpieczny.

Kremy z filtrem są bardzo skomplikowanymi produktami i przekształcenie ich na formę mgiełki czy sprayu nie jest takie proste. Nie wystarczy tylko dodać wody. W dodatku taka mgiełka-samoróbka pewnie będzie zawierać minimalną ilość filtra, bo inaczej nie przeciśnie się przez pompkę. No i nie będziemy wiedzieć jaką ten produkt ma trwałość.

Nie róbcie tak. Już lepiej kupić gotową mgiełkę np. z SunOzon – 24zł/200ml – to nie jest wielki wydatek, a będzie bezpiecznie.

„Uporczywy trądzik na policzkach. Maści nie pomagają help!”

odpowiedź: Polecam zebrać gałęzie brzozy, rozpalić ognisko i ustać tak aby dym uderzał prosto w twarz. Wyleczyłem tak trądzik.

Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, ta rada ciągle się przewija! Już kiedyś z niej śmieszkowałam, ale w końcu chyba odkryłam jej sens! Prawdopodobnie chodzi o to, że w brzozie jest substancja o nazwie „betulina”. Ma ona między innymi działanie przeciwzapalne, przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne. Podejrzewam, że może kiedyś jakieś babuszki paliły takie ogniska i coś tam poszło jak w głuchym telefonie. A tu ktoś pomylił drzewa, a tu ktoś pomylił o jakie substancje chodzi… A kilka…dziesiąt? Lat później ludzie stoją sobie z twarzą nad ogniskiem i nie wiedzą o co chodzi, ale „tak się przyjęło”.

A wiecie co? To…
Betulina w formie zawiesiny, z sylveco (60zł/110ml).
Właśnie Sylveco słynie z wykorzystania betuliny w swoich kosmetykach. I bam! Nie musicie bawić się w szamana, a te produkty są serio fajne!

Kolejne pytanie, teraz – co ważne- z grupy o leczeniu trądziku.

„Mam trądzik od wielu lat i chcę zmienić pielęgnację. Od czego powinnam zacząć?”

I odpowiedź:

„Nie mam trądziku i używam tylko szarego mydła i kremu bambino. Polecam.”

Przede wszystkim skoro ta osoba nie ma trądziku, to co robi w grupie na temat jego leczenia?

A takie „rady” są odbierane bardzo negatywnie w wielu osobach to wzbudza reakcję: „skoro nie masz trądziku, to skąd możesz wiedzieć o jego pielęgnacji” – biorąc pod uwagę kontekst to troszkę słusznie.

Szarego mydła nie poleciłabym do mycia twarzy ponieważ może znacząco naruszać barierę hydrolipidową. Początkowo może być fajne uczucie oczyszczonej buzi, ale często w przypadku cer trądzikowych to może okazać się zgubne. Buzia może się z czasem uwrażliwić, a przy naruszonej barierze hydrolipidowej i trądziku, często mogą np. zostawać przebarwienia.

Z kolei klasyczny krem bambino bazuje na parafinie, która tworzy warunki do rozwoju bakterii odpowiedzialnych za trądzik. Czyli jest aknegenna.

Takie połączenie może wręcz zrujnować czyjąś skórę. A jeśli komuś pasuje – no ok, takie są geny. Chyba każdy zna kogoś, kto może nacierać się kurzem a i tak będzie miał ładną cerę.

A jeśli chodzi o takie „startowe” zestawy na trądzik to z naturalnych lubię Duetus
(23zł/50ml), a z mniej naturalnych Bielenda Professional Sebio Derm (50zł/50ml)

Teraz coś co mnie strasznie drażni, uwaga…

Pytanie: Czy polecacie ten krem z OnlyBio?

Odpowiedzi, wyjątkowo kilka:

Ja lubię z Mixa.

Polecam Garnier zielony.

Używam Neutrogeny.

????? WTF ?????

Czy możemy po prostu odpowiadać na temat?

Kolejne z grupy o trądziku:

„Co polecacie na trądzik na plecach?”

Odpowiedź:

„Do mycia rozcieńczony i spieniony najzwyklejszy head&sholders, po kąpieli spryskać hydrolatem z lawendy i nawilżyć aloesem. U mnie takie kombo zdziałało cuda”

Bałabym się komuś coś takiego polecać nawet jakby u mnie działało, bo to jest „ryzykowne” pod paroma względami.

Ehh… Rozcieńczony szampon przeciwłupieżowy… Noo pewnie ta pani skojarzyła go sobie z działaniem antybakteryjnym.

Tyle, że można po prostu użyć jakiegoś dostosowanego żelu do mycia twarzy. Najlepiej jakiegoś z kwasem salicylowym. To powinno dać podobny efekt tego „uczucia oczyszczenia”, ale będzie to bardziej przyjazne skórze.

Hydrolat lawendowy – okej, on jest bardzo uniwersalny i przyjemny, ale sam aloes – nie za bardzo… Aloes lepiej przykryć kremem lub olejem, bo inaczej może zadziałać wręcz odwrotnie i przesuszyć czy nawet podrażnić.

Zdarza się, że komuś pasuje używanie samego aloesu, ale znacznie częściej spotykam się z tymi negatywnymi reakcjami i przez to często ludzie myślą że są uczuleni, stąd byłabym ostrożna i proponowała aloes pod krem.

I w tym samym wątku padła jeszcze druga odpowiedź:

„Ja myłam porządnie szarym mydłem, po kąpieli przemywałam borasolem, później srebrem koloidalnym 200, później acne derm na zmianę z pastą cynkową z kwasem salicylowym. Tylko to było typowo żeby oczyscić i osuszyć zmiany”

Yyy raczej wypalić.

To jest sytuacja w stylu „a ktoś mi polecił srebro, ktoś polecił kwas borowy, ktoś acnederm i coś tam o paście słyszałam… TO NAŁOŻĘ WSZYSTKO NA RAZ.”

No co może się złego stać…

Rozumiem chęć działania, ale tu jest ZA DU ŻO. Jeśli stan trądziku jest na tyle poważny, że ktoś posuwa się do takich rozwiązań, to zdecydowanie lepiej pójść do specjalisty, który przepisze lek. Prawdopodobnie jeden. Nie ma potrzeby atakować skóry tyloma substancjami aktywnymi, tym bardziej na własną rękę. Wyjałowienie skóry i zniszczenie bariery hydrolipdiowej jest tutaj chyba gwarantowane. I jakieś przesuszenia mogą być tak naprawdę najmniejszym problemem. Dopiero od niedawna jesteśmy „kosmetycznie” świadomi jak bardzo ważny jest mikrobiom i zaczęliśmy rozumieć, że trzeba dbać o jego równowagę, a nie bezwzględną „antybakteryjność”.

Kolejne bardzo częste pytanie:

„To moje kosmetyki. Co mogło mnie zapchać?”

I na zdjęciu są różne produkty. SPF holika holika, kremy dermedic, płyn micelarny soraya, żel soraya.

Odpowiedzi:

To na pewno SPF

Na pewno krem na noc

Krem na dzień

Soraya jest naturalna więc pewnie ona wysypała

itd. odpowiedź padła odnośnie każdego produktu.

Jestem ciekawa czy autorka spodziewała się czegoś innego. To norma, że takie pytania prowadzą do zgadywanek.. Równie dobrze mogłaby sobie wziąć takie koło, przykleić zdjęcia kosmetyków, zakręcić i sprawdzić co wypadnie. Efekt byłby ten sam.

To dlatego, że zapychanie jest kwestią indywidualną i jest procesem, który potrzebuje czasu. Żeby kosmetyk zapchał, musi być na skórze dłuższy czas i to regularnie. Tak więc np. żele do mycia nie zapychają. Jeśli po czymś, w krótkim czasie „wysypuje” jest to inna reakcja, czyli aknegenność.

Właśnie dlatego należy powoli wprowadzać nowe produkty i sprawdzać reakcje na każdy z nich.

Pielęgnacja cery skłonnej do zapychania, w ogromnej mierze opiera się na właściwym oczyszczaniu, o czym mówiłam już w jednym z filmów.

Myślę, że na dziś emocji wystarczy.

Jeśli chcecie żebyśmy zrobili z tego serię, to możecie podsyłać mi screeny lub napisać w komentarzu jakieś „rady”, z którymi się spotkaliście.

A jeśli wpis Wam się spodobał, to wpadajcie na nasze inne social media, gdzie jest więcej tego typu materiałów. Dziś się z Wami żegnam, buziaki paa!