Kosmetyki Fluff – test i recenzja

Witajcie w Krainie Składów!
Jak wiecie, uwielbiam słodkie, kolorowe i pachnące kosmetyki, dlatego z przyjemnością przygotowałam dla Was przegląd marki Fluff!
Zapraszam!

Produkty do ciała

Zaczniemy od nich, ponieważ są dostępne stacjonarnie w drogerii Rossmann.

Jako pierwsze chciałam pokazać jogurty do ciała. Miałam wszystkie trzy wersje. Są to bardzo leciutkie balsamy, a mimo to naprawdę ładnie nawilżają.
Nie lepią się i bardzo szybko wchłaniają, jednak kluczem do ich przyjemnej aplikacji jest niewielka porcja. To wydajny produkt i nie trzeba nakładać go grubą warstwą aby poczuć nawilżenie.
Na pewno ich ogromną zaletą są zapachy. Są prze-śli-czne! Słodkie, ale nie mdłe.
Długo utrzymują się na skórze, zostawiając delikatny zapach.
Mam tylko uwagę do wersji arbuzowej. Pachnie arbuzem tylko przez chwilkę, a później zapach staje się wyraźnie kwiatowy. Ładny, ale do arbuza mu daleko! W sumie chyba ten zapach trudno stworzyć tak, aby nie kojarzył się z ogórkiem. (16,99 zł/180ml)


Za to nie ma większego znaczenia, który z nich wybierzecie. Mają bardzo podobne składy bazujące na oleju ze słodkich migdałów i kokosowym. Główna różnica to zapach, a w działaniu są tak samo dobre.

Śmietanki do ciała

Miałam wersję ze śliwką i z mandarynką.
Są zdecydowanie gęstsze, ale również wydajne. Ich zapachy są mniej intensywne.
Wersja mandarynkowa kojarzy mi się z zapachem skórki cytrusów, więc jeśli nie jesteście fanami bardzo słodkich zapachów, to może ten Wam przypadnie do gustu.
Składy zarówno jogurtów jak i śmietanek są proste, ładne i konkretne. Śmietanki są troszkę bardziej różnorodne, jednak wszystkie trzy zawierają na początku składu olej kokosowy i masło shea. (12,99zł/150ml)

Sorbety do rąk


Miałam wersję arbuzową. Jak wspominałam, ten zapach szybko ewoluuje i zmienia się w coś totalnie innego.
Krem szybko się wchłania i jest wyjątkowo lekki, nie zostawia tłustej warstwy.
We wszystkich wersjach zaraz po wodzie, w składzie znajduje się sok aloesowy, a dalej olej migdałowy. Stąd też wynika lekkość produktu. (7,99zł/50ml)

Balsamy pod prysznic


Spoko, możecie używać też w wannie.
Miałam wersję truskawkową i jagodową. Ich zapachy już nie są takie słodkie. Bardziej jak kwaśne wersje tych owoców. Balsamy mają gęstą konsystencję i łatwo przesadzić z ich ilością…
Zawierają proteiny ryżu, przez co skóra wydaje się delikatnie wygładzona. (25zł/300ml)

Peelingi kawowe


Jednak tych nie testowałam. Zbierają jednak dobre opinie, więc warto spróbować. Składy ponownie ładne i proste. Rolę drobinek peeligujących pełni w nich oczywiście kawa. (23zł/100g)

Balsamy do demakijażu

Mam wersję jagodową.
To produkty mocno olejowe i myślę, że będą super alternatywą dla osób, które wcześniej zmywały makijaż czystymi olejami. Te balsamy mają ich właściwości i skuteczność, ale zmywają się w łatwiejszy sposób. Są to produkty bardzo wydajne, rozpuszczają się i zamieniają w oklejek pod wpływem ciepła dłoni. Oba bazują na oleju kokosowym i maśle kakaowym. (25zł/50ml)

Musy myjące

To już trochę droższe produkty i proponuje je raczej osobom, które lubią kosmetyczne ciekawostki.
A te musy są ciekawe! Mam wersję malinową i jest świetna. Kremowa, ładnie myje…
Jednak najciekawsza jest formuła i zapach. To jest wata cukrowa do mycia buzi!
Albo jakaś chmurka!
Można się pomylić i to przez przypadek zjeść! Serio. (29zł/50ml)

Mleczka do twarzy


To jest takie serumo-bazo-kremo-cośtam-mleczko.
Bardzo specyficzne produkty. Można traktować je jako serum pod krem, albo baze pod makijaż albo nawet lekki krem.
Mam wersję żółtą i używam jako serum. Jestem zaskoczona wydajnością tych mleczek. Kropelka wystarcza mi na całą buzię.
Tylko w moim przypadku konieczne jest przykrycie tego produktu kremem, ponieważ samo mleczko jest troszkę lepkie. Nie jakoś strasznie, ale bardzo nie lubię tego uczucia.
Moja wersja jest nawilżająca i jak nazwa wskazuje… Nawilża.
Moim zdaniem fajne, warte przetestowania produkty. Mam wrażenie, że na nich makijaż się lepiej utrzymuje. Mam podkład mineralny i on się świetnie przykleja do tej formuły. (29zł/40ml *szklane opakowania)

Krem pod oczy


Słyszałam, że ma się coś zmienić i krem może się pojawić w słoiczku.
Słowo „krem” póki co nie pasuje mi jakoś do tego produktu, ponieważ jest kompletnie wodnisty. Raczej to coś jak serum. Ale podoba mi się forma z metalową kuleczką, bo lubię efekt chłodzenia.
Nie daje jakiegoś super efektu, ale to też delikatny i leciutki produkt, więc nic dziwnego. (30zł/15ml)

Peeling do twarzy i ust


Nie miałam, ale jestem ciekawa jego formuły. Z opisu wynika, że zmienia się z żelu w krem. Mimo to, jest to peeling mechaniczny. Ma drobinki ścierające w postaci cukru i korundu. (29zł/50ml)

Kremy

Miałam oba. Ich składy już nie są tak proste i krótkie jak w przypadku poprzednich produktów. Tutaj jest wszystkiego dużo, na bogato i ciekawie. (34zł/50ml)

Warto wiedzieć, że oba kremy zawierają ciekawe kompleksy.


Na dzień: „Optim Hyal™” (Hydrolyzed Yeast Extract (and) Cetyl Hydroxyethylcellulose (and) Polyglucuronic Acid (and) Lecithin) bardzo dobrze nawilża i ma działanie wygładzające.

Na noc: „Synchrolife™” (Glycerin (and) pentylene glycol (and) rosmarinus officinalis (rosemary) leaf extract (and) palmitoyl tetrapeptide-7 (and) chrysin ) ma wyraźne działanie rozświetlające i ma pomóc w walce ze zmęczoną cerą.
Niestety krem mimo fajnego działania jest bardzo lepki i musiałam z niego zrezygnować. Kota śpi w łóżku i baaardzo gubi sierść, a ta później przykleja mi się do twarzy.
Krem na dzień ma za to baaardzo leciutką formułę i przepięknie pachnie słodką kawą. Zapach jest intensywny, ale bardzo krótkotrwały. Krem wyraźnie rozświetla buzię i daje efekt wygładzenia.

Testowaliście już fluff?

A jeśli wpis Wam się spodobał, to będzie mi bardzo miło, jak podzielicie się nim w swoich social mediach lub podeślecie znajomym!

Dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!