Kosmetyki dla nastolatków

kosmetyki dla nastolatków

Witajcie w krainie składów! Gdybym mogła cofnąć się w czasie do momentu gdy byłam nastolatką i zmienić swoją pielęgnację… To z pewnością zrezygnowałabym z większości produktów, które wtedy stosowałam.

Ale też nie oszukujmy się – w tamtych czasach zbyt fajnych kosmetyków do wyboru to nie miałam. Pojęcia o nich też nie, a kombinować lubiłam!

Opowiem Wam jakich kosmetyków dla nastolatków wtedy używałam i co mogłabym zrobić lepiej,
ale aktualnymi produktami abyście skorzystali! Omówimy i „naprawimy” jakąś moją dawną, przykładową rutynę. Trochę ich było, więc wybierzemy jedną.

Niektóre kosmetyki mogą być poplątane, ale wtedy jeszcze ich nie notowałam tak, jak obecnie, więc wybaczcie. W każdym razie sens będzie tutaj zachowany. Ciekawe czy rozpoznacie tutaj jakieś produkty, których sami używaliście. Ale nie przedłużajmy! Zaczynajmy!

Mycie

Zwykle rano myłam buzię samym płynem micelarnym. Często je zmieniałam, więc tutaj nie ma za dużego znaczenia jaki to był konkretnie produkt. I tu moim zdaniem było akceptowalnie. Zmywałam tylko resztki wieczornej pielęgnacji, więc ten produkt myjący nie musiał być wcale silny.
Ale! Jeśli mogłabym to poprawić, to zamiast płynu micelarnego, używałabym pianki micelarnej, jak np. te z bielendy (18zł/150ml *bez cocamidopropyl betaine)



Wybrałabym je ponieważ uważam, że niepotrzebnie pocierałam twarz wacikami, a rano moja buzia była zwykle bardziej podrażniona. Mogłabym sobie zaoszczędzić tego zaczerwienienia. A sama pianka myje dobrze, ale delikatnie i jest bardzo puchata.

Kosmetyki dla nastolatków – Tonik

 tonik alkoholowy Clean&Clear

Po myciu sięgałam po tonik. I tym samym dowalałam sobie +10 do podrażnienia, bo oczywiście – tonik był alkoholowy. Clean&Clear.
Piekł mnie strasznie, szczególnie, że w tamtym czasie miałam spory trądzik i mnóstwo drobnych ranek. Pewnie pomyślicie sobie „okeej, to skoro piekł, to dlaczego nie zmieniłaś tego toniku?” – Bo uwaga. Kiedyś wmawiano mi, że jak piecze, to znaczy, że „wypala” wypryski.

Co zrobiłabym teraz? Wybrałabym żelową esencję uzdrovisco.
(2B 25zł/159ml *bardzo wydajny!)

Tę z niebieskim kwiatkiem. Na tej zmianie skorzystałabym baaaardzo ponieważ taki produkt zastąpiłby mi zarówno tonik, jak i lekkie serum. W tamtych czasach o serum się nie słyszało, albo kojarzyło z czymś bardzo mocnym, raczej dla dojrzalszych cer. Teraz dużo się w tej kwestii zmieniło, więc takiej esencji spokojnie mogłabym używać jako nastolatka.

Tonik Esencja Uzdrovisco

W tym produkcie znajdziemy np.
napar i ekstrakt z fiołka, które delikatnie zapobiegają powstawaniu wyprysków,
a do tego kwas hialuronowy w aż czterech formach. Ten z kolei zapewnia nawilżenie i ukojenie.

Ważną rolę odgrywa tutaj też fakt, że ten produkt jest mega przyjemny w stosowaniu i po prostu chciałabym go używać. Przepieknie pachnie takim prawdziwym fiołkiem, bardzo łatwo się aplikuje i daje szybkie efekty. A to w sumie prowadziłoby do tego, że bardziej przykładałabym się do pielęgnacji.

Minusem może być tutaj cena, ale z drugiej strony można polować na promocje, a do tego tonik jest bardzo wydajny więc warto zainwestować, bo to według mnie prawdziwy hit.

Kosmetyki dla nastolatków – Krem


Po toniku nakładałam krem. Kremów przerobiłam naprawdę dziesiątki, bo często je zmieniałam ze względu na wysypy. A wysypy powstawały dlatego, że w tamtych czasach, w kremach królowała parafina. Była praktycznie we wszystkim. A parafina potrafi nieźle zaostrzać trądzik. Stąd łatwo nie miałam.

iwostin

Pamiętam, że bardzo lubiłam emulsje matującą Iwostin. (45zł/40ml)
Ten krem spisywał się u mnie dobrze, bo no wiadomo – matowił, a walczyłam wtedy z silnym trądzikiem i łojotokiem.
Ten krem przynosił mi naprawdę sporą ulgę.

Nie wiem czy skład się nie zmienił, ale z tego co teraz sprawdzam, to przede wszystkim nie bazował na parafinie, co już na pewno dużo pomogło.

Po drugie zawiera substancje antybakteryjne np. cynk, kwasy z grupy AHA i BHA czyli np. kwas mlekowy i salicylowy a do tego jakieś substancje łagodzące np. olej z pestek winogron i aloes.

Naprawdę dobrze wspominam ten krem, jednak skóra była bardzo odwodniona i z czasem niestety było coraz gorzej. Łojotok się zaostrzał, a skóra była zmęczona. Teraz wiem, że to była wina braku nawilżenia.

gift of nature


Więc pewnie jakbym zamieniła ten wcześniejszy tonik na esencję to już by było dużo lepiej, ale i tak zamieniłabym ten krem na np. Gift of Nature do cery mieszanej. (20zł/50ml)

On jest fajniej zrównoważony, nie matowi skóry na „papier”, tylko tak delikatnie, do tego zawiera regulujący niacynamid, który być może pomógłby w regulacji wydzielania sebum i nie działał tak agresywnie. Poza tym ten krem jest po prostu tańszy, a w promocjach to już w ogóle sporo można zaoszczędzić.

Na szczęście dobrze reaguje na naturale kosmetyki więc to byłaby dobra decyzja. Jeszcze ewentualnie mogłabym tutaj postawić na kremy duetus, bo też są świetne, ale o nich mówiłam już wielokrotnie. (28zł/50ml)



A jeszcze lepiej byłoby gdybym używała kremów z SPF… Niestety, w tamtych czasach w większości były naprawdę straszne. Powodowały takie wysypy i pieczenie, że często nie dawałam rady ich używać. Blizny mam do tej pory.. Ehh… Ale wtedy i produkty były gorsze i świadomość niższa. Teraz pewnie wybrałabym jakiś krem z moich pooprzednich wpisów.

Pielęgnacja na noc

Na noc moja rutyna była inna.
Buzie myłam emulsją cetaphil. (50zł/236 ml)

cetaphil


Wiem, ze wiele osób lubi ten produkt, ale mi się nie do końca sprawdzał. W moim odczuciu on nie mył, tylko rozmazywał. W dodatku dermatolog polecał mi go nie zmywaaać… Aaa to działało u mnie tak źlee… Rozumiem, że komuś może się sprawdzać, bo skład jest prościutki i bardzo neutralny, ale moja buzia chyba woli coś totalnie innego. Jeszcze wtedy ta emulsja była strasznie droga jak na nastoletnią kieszeń.

Dlatego teraz zdecydowanie postawiłabym na płyn micelarny i piankę, tę samą której używałabym rano.
Płyn micelarny wybrałabym z Bielendy ponieważ są duże, tanie i skuteczne. Ciągle do nich wracam i mam do nich zaufanie. (18zl/500ml, 17/400ml *często w promocji za ok 10zł)
Więc gdybym najpierw używała płynu, a później pianki, to na pewno byłoby sto razy lepiej.

Peeling

ziaja liście manuka

Gdy przychodził czas na peeling, to oczywiście nic innego, tylko pasta Ziaja.
(9zł/75ml)
To był zdzierak. Rozdrapywałam nim każdy możliwy wyprysk a później zastanawiałam się „hmm.. co mogło pójść nie tak. Przecież moje koleżanki tego używają”.
No, tylko nie miały tylu ranek co ja.
Przy trądziku lepiej jednak zdecydować się na jakiś peeling enzymatyczny. OnlyBio
(30zł/75ml)
jest taki fajny na początek. Używa się go jak maseczkę i jest najdelikatniejszy jaki znam. Fajna opcja na start.
Ale słyszałam, że taka tanioszka z AA vegan (14zl/75ml)
też jest ok. Nie używałam, ale jest tańszy i raczej delikatny więc warto znać. (omijajcie ranki)

Krem na noc

noscar

Wieczorem po myciu, z tego co pamiętam, to już nie używałam toniku tylko od razu nakładałam krem. I możliwe, że wielu z Was go baardzo dobrze kojarzy.
Był to krem No-scar
z masą perłową. Taki typowy na przebarwienia i blizny. U nas używał go kaaaażdy. On na pewno zmieniał skład więc do tego się nie mogę odnieść, ale opowiem Wam coś śmiesznego.

Ten krem STRASZNIE się rolował. Ale tak serio STRASZNIE. No złaził z buzi tak bardzo, ze dało się z niego lepić kuleczki. I robił tak chyba każdemu, bo szybko wśród moich znajomych rozprzestrzeniła się informacja, że tak ma być i trzeba go tak długo wcierać, aż się cały wykruszy. „BO ON SIĘ TAK WCHŁANIA”! Haha! Naprawdę! No bo wiecie, on u każdego zachowywał się tak samo, więc myśleliśmy, że tak ma być!

lirene natura

No teraz zdecydowanie sięgnęłabym albo po ten sam krem, co rano albo wybrałabym coś nawilżającego, ale niosącego małą szansę, że zaostrzy trądzik. Myślę, że byłby to krem lirene natura na noc, wersja z malwą
(28zł/50ml *często w promocji)

W składzie możemy znaleźć np. masło shea, które wbrew pozorom bardzo często lubią skóry trądzikowe. Jest też emolient z oliwy z oliwek, ale spokojnie, bo tu występuje w takiej „ugrzecznionej” formie a nie jako czysty olej, więc jest dużo lżejszy. Jest też aloes czy ekstrakt z malwy.

Już miałam kilka opakowań tego kremu, tak więc wiem że mi nie szkodzi, a jest za to naprawdę milutki. Ma bardzo przyjemne wykończenie, nie lepi się, delikatnie nawilża i to taki naprawdę komfortowy krem nocny. Nie jest tłusty, ale taki „otulacjący”. Jest też baaardzo często w promocji, więc nie naciągałabym budżetu, a miałabym coś regulującego przetłuszczanie na dzień i coś nawilżającego i odbudowującego na noc.

Inspiracje z Triny.pl
Kosmetyki na trądzik
Oczyszczanie Twarzy

Dodatkowo zamknęłoby się to w rozsądnych kwotach. Ewentualnie przetestowałabym te nowe kremy z bielendy Eco Sorbet (24zł/50ml), bo one też są nawilżające, lekkie i w fajnej cenie. Wydają się być skomponowane pod potrzeby młodszej cery, więc możliwe, że któryś z nich byłby nawet lepszy, ale postawiłam tu na coś, co znam.
No po lirene nie przykleja mi się kocie futerko. Zawsze miałam w domu koty więc to ważne.

Taaak, moja nastoletnia pielęgnacja pozostawiała wiele do życzenia.


Jeśli wpis Wam się spodobał, to będzie mi bardzo miło, jak podzielicie się nim na swoich social mediach!
Dziś się z Wami żegnam, buziaki paa.paaa!