HITY kosmetyczne- te kosmetyki powinny być viralowe!

Same HITY! Kosmetyki, które powinny być viralowe! Najlepszy retinal, krem z ceramidami i więcej. Kosmetyki znajdziecie je w drogerii Hebe, Rossmann lub Online!


Niniejszy wpis zawiera płatne lokowanie produktów marki Eveline Cosmetics Tego typu współprace pozwalają nam na dostarczanie wysokiej jakości treści, które mogą zainteresować naszych czytelników. Dziękujemy za zaufanie i wsparcie!


Kosmetyczne hity, o których mówi się ZDECYDOWANIE zbyt rzadko, a wnoszą pielęgnację na wyższy poziom! Mój nowy, ulubiony retinal, taniutki i świetny peeling, nawilżający hit, balsamy, w których można się zakochać i więcej!

Witajcie w Krainie Składów! W tym odcinku zebrałam dla Was polecenia naprawdę świetnych kosmetyków, które typowy viral jakoś omija, a są rewelacyjne! Niektóre to tanioszki, którymi zastąpiłam dużo droższe produkty, a inne kosztują więcej, ale mają topowe działanie i jakość! Zapraszam!

Macie czasem na tyle odwodnioną lub przesuszoną skórę, że zachowuje się tak, jakby nic nie mogło do niej dotrzeć? Jakby cała pielęgnacja po prostu leżała sobie na powierzchni i nic nie dawała? To się zdarza często np. przy problemach z tarczycą. W końcu znalazłam produkt, który potrafi tak jakby „przebić” się przez tę suchość i trochę pobudzić skórę, ale nie jest przy tym typowym kwasem, tylko produktem do codziennego stosowania.


Back To Comfort


39,90zł/125ml

Mam tu na myśli mgiełkę, czy też tonik Back To Comfort. W przypadku odwodnienia to świetna baza pod dalszą pielęgnację! Już kiedyś Wam opowiadałam, że ma on ma w pewien sposób naśladować nasz pot, przez co skóra chętniej go „przyjmie” – stąd też kompleks kwasów organicznych. Poza tym zawiera wyciąg oraz bioferment z wąkroty azjatyckiej, o działaniu kojącym, regenerującym i przeciwzapalnym, a kompleks NMF świetnie nawilża.

Ciężko o równie skuteczny kosmetyk w tak leciutkiej formie. Nie spodziewałam się też, że zrobi różnicę w mojej pielęgnacji, ale serio poprawa nawilżenia była wyraźna, a kolejne produkty zyskiwały na mocy. Miałam wrażenie, że wszystko po nim w końcu ruszyło. I co może okazać się istotne dla wielu osób – zmniejszyła się też widoczność porów. Bo tak, pory potrafią być też rozszerzone z odwodnienia i wówczas taki tonik też jest bardzo dobrym krokiem.


Catch A Tiger


28,50zł/100ml

Jeśli jednak szukacie czegoś do skóry tłustej to bardziej polecałabym Wam Catch A Tiger. To chyba jedyny tonik matujący, którego mogę bez problemu używać nawet przez dłuższy czas. Każdy inny odwadnia mi skórę, albo sprawia, że robi się taka… Szara i zmęczona. A po tym wszystko super! Faktycznie mniej się przetłuszcza, ale przy tym nie odwadnia, a dodatkowo jeszcze wycisza drobne wypryski. Pory też wydają się mniejsze, ale to już typowo przez działanie regulujące.

Podoba mi się też kompozycja ekstraktów, bo mamy tu kurkumę, tymianek i czystek, czyli świetne combo do skóry ze skłonnością do zaskórników. I jako osoba z „wprawioną skórą” muszę też przyznać, że tutaj jakość tych ekstraktów naprawdę, naprawdę czuć. A to nie jest wcale takie oczywiste. Też możecie dać mi znać czy czujecie kiedy składniki są lepszej jakości.


Mohani


110zł/30ml

Chciałabym też przedstawić Wam mojego nowego ulubieńca jeśli chodzi o retinal, czyli Mohani. Nie wydaje mi się jakiś super-popualrny, a powinien być, bo wejście w temat z tym produktem jest tak proste, przyjemne i łagodne, że to coś pięknego. Najpierw omówmy skład, bo mamy tutaj stabilizowany retinal w nośnikach czyli fosfolipidach. Dzięki temu może on docierać głębiej z jednoczesnym ograniczeniem ryzyka wystąpienia podrażnień. Stężenie jakie wybrałam, to 0,06% – czyli odpowiednio na początek. Na początek najlepiej wybierać poniżej 0,05% ale nie sprawiło mi problemu.

Z dodatkowych, wyjątkowo przydatnych składników mamy tu np. wyciąg z wąkroty azjatyckiej i miłorzębu japońskiego, które dodatkowo działają antyoksydacyjnie i wspierają regenerację. Znajdziemy tu też olej z pestek winogron i awokado oraz masło shea, które są bardzo fajną, łagodzącą bazą.

Bo warto dodać, że serum ma formę emulsji. Jest na tyle dobrze skomponowane, że nakładam je solo i to wystarczy. Nie muszę się bawić w żadne metody „na kanapkę”, nie muszę go niczym przykrywać – samo sobie ładnie radzi.

Oczywiście możecie je przykryć kremem * A NAWET POLECAM, po prostu daję znać, że sama nie czułam nawet takiej potrzeby. Dlatego aktualnie uważam, że to najlepszy retinal na początek. Dlatego uważam, że to świetny retinal! Z nim można tak gładko wejść w temat, że to sama przyjemność i aż nie mogę doczekać się kolejnych aplikacji. BO! Co ważne! Mimo tej milutkiej formuły, dalej wprowadzamy go powoli i robimy odstępy. Retinoidy to silne substancje i jeśli nałożycie je przez kilka dni z rzędu bez przygotowania, to po prostu poparzycie sobie buzię. Jestem ciekawa jak Wam idzie albo szło wprowadzanie retinoidów.


Eveline Cosmetics


16,99zł/75ml

A teraz opowiem Wam o peelingu, który pomógł mi bardzo dużo zaoszczędzić. Słowem wstępu – moja skóra nie toleruje większości peelingów. Potrafię po nich puchnąć, moja skóra bywa absurdalnie czerwona, aż purpurowa, a przez kolejne dni jeszcze wszystko mnie swędzi. No i znalazłam w końcu taki peeling, który mi pasował.

Tylko rzecz w tym, że kosztował… 150zł. To duża kwota jak na kosmetyk z nielubianej kategorii. Ale – na szczęście – po wieelu miesiącach znalazłam inny, który kosztuje… niecałe 17zł bez promocji. I nawet bardziej go lubię!


Eveline Cosmetics z serii Shot


39,99zł/30ml

 A chodzi o Eveline Cosmetics z serii Shot. Znajdziemy w nim 4 enzymy – z dyni, bromelainę, papainę i ficynę. Mimo takiej ilości enzymów, nie jest zbyt silny i nie powoduje u mnie większych podrażnień. Skóra jest lekko zaczerwieniona i czuję, że produkt działa, ale to wciąż w takich „granicach normy”.

Peelingi enzymatyczne działają w taki sposób, że rozpuszczają białka martwych komórek naskórka co ułatwia ich usunięcie. Peelingi enzymatyczne działają poprzez rozkładanie białek w warstwie rogowej naskórka, co ułatwia usunięcie martwych komórek. Jest to trochę wolniejszy proces, więc pełen efekt jest czasem widoczny na drugi bądź trzeci dzień.

Ogólnie bardzo lubię serię tych kosmetyków. Są nakierowane na konkretne składniki aktywne, ale nie są minimalistyczne, więc to taka poprzeczka wyżej. Pewnie kojarzycie serum z kolagenem i peptydami, takie mleczne, bladoróżowe.

A wyszło też nowsze ciemnoróżowe. I ono jest świetne na teraz! Szczególnie jak przemrozicie sobie skórę. W tym serum znajduje się kompleks ceramidów, kwasy tłuszczowe i wyciąg z wąkroty azjatyckiej, które razem radzą sobie z szorstkością i nadają skórze miękkości. Formuła jest jednak lżejsza, niż w wersji bladoróżowej, dlatego ma większą szansę sprawdzić się też przy skórze tłustej i mieszanej, ale odwodnionej czy zaburzoną barierą hydrolipidową.

→Poznajcie moją pielęgnację!


Zestaw Eveline Cosmetics


To “wcześniejsze” będzie lepsze dla dojrzałej i pod makijaż.
Jeśli chcielibyście kupić je taniej, to są teraz w gotowych zestawach na stronie Eveline Cosmetics. W tym przypadku macie dodatkowo delikatną piankę i świetny, otulający krem z peptydami. Jest podpisany jako pielęgnacja na noc, ale jak coś, to serum i krem nadają się też na dzień. Do wyboru są też oczywiście inne zestawy i można dzięki nim sporo zaoszczędzić, więc polecam sprawdzić! W momencie jak nagrywam ten odcinek, to mam nawet w koszyku zestaw do ust. Konturówka wytrzymuje starcie z kebabem, więc polecanko.

104,96zł

Marion


12zł/150ml

Mam też kolejną tanią perełkę! Najlepszą odżywkę w sprayu ever! Ale najpierw dla kontekstu, bo to bardzo ważne przy ocenie produktu – moje włosy są cieniutkie, mają skłonność do strączkowania i obciążenia, a do tego jeszcze się przetłuszczają. Wszystko to wina ŁZS, więc na za dużo sobie z nimi nie mogę pozwolić. Do tej pory nie miałam przez to odżywki, którą mogłabym stosować na suche włosy, bo się sklejały i nawet przy rozczesywaniu po prostu zostawały mi strączki ze śladami rozczesywania. Dramat.

Ale znalazłam dwufazową odżywkę Marion do włosów łamliwych i to jest taaakie dobre! W internecie krążą różne składy, ale ogólnie to po prostu spray silikonowy z dodatkiem witamin. Musimy jednak pamiętać, że łodyga włosa jest martwa. Nie transportuje substancji aktywnych itd. więc nie musimy podchodzić do takich kosmetyków zbyt rygorystycznie. Polecam unikać przede wszystkim wysuszających alkoholi jeśli są wysoko w składzie. Silikony na długość włosów są ok. A nawet w wielu przypadkach sprawdzają się lepiej od olejów, bo nie mają takiej tendencji do obciążania.

W każdym razie – odżywka sprawdza mi się świetnie! Ułatwia rozczesywanie, dodaje blasku, wygładza i w ogóle nie obciąża! Czasem robią mi się takie napuszone loczki przy twarzy i wtedy psikam odżywką na dłonie, a później palcami sobie to wszystko wygładzam, aż zmieniają się w błyszczące sprężynki. I śmiesznie, bo mam takie dwa pasma, a reszta prosta jak druty.

A jak chcę wygładzić całość, to też zwykle albo psikam więcej na dłonie, albo tylko na szczotkę. Efekt mokrych włosów znika w moment i włosy wyglądają zdrowiej. Tylko trzeba pamiętać żeby przed użyciem wstrząsnąć butelką.
Jedyny problem to dostępność. Chyba najszybciej dostaniecie ją na allegro albo w jakichś sklepach typu Biedronka, może jakieś Dino albo coś tego typu. Ogólnie Marion ma bardzo fajne produkty typu spraye i olejki do włosów, więc warto testować.


Hagi


Rzadko mówimy też o pielęgnacji ciała, a i tu mam hity! Jeśli lubicie kiedy działanie idzie w parze ze ślicznymi zapachami, to zdecydowanie warto przetestować balsamy Hagi. Z masłami się nie polubiłam, ale wersje w tubkach są cudne! Niestety są dość drogie jak na tego typu produkty, jednak często można znaleźć je w promocji.

49zł/200ml
49zł/200ml

Mam tutaj wersję korzenna pomarańcza i na śliwki. Oba bardzo lubię, ale ten śliwkowy pachnie dosłownie jak przekrojone owoce! Zapach to mistrzostwo, jest aż fotorealistycnzy! Jeśli tak to w ogóle można nazwać. Składowo też nie ma się do czego przyczepić. Mamy tu ciekawe oleje i ekstrakty roślinne, miód, czy składniki wspierające mikrobiom. W praktyce te balsamy otulają skórę, chronią, wspierają regenerację i nawilżają, ale są przy tym stosunkowo lekkie i nie mam problemu z ich szybką aplikacją. Podobnie jest też z kremami do rąk z tej serii, bardzo szybko się wchłaniają, ale czuć, że skóra sobie z nich korzysta.

Staje się taka aksamitna i pachnąca! Różnicę czuję też po kąpieli, bo mimo zmywania produktu, widać, że ta kondycja jest lepsza. Jakby skóra stawała się bardziej jędrna i odporna. Ogólnie rzadko polecam droższe balsamy, ale z tych jestem bardzo zadowolona i pewnie wypróbuję kolejne.


Asoa


90zł/50ml

Następny produkt jest dość nowy, uniwersalny i skuteczny, ale trochę się zgubił wśród innych premier. Mowa o lekkim kremie ceramidowym od Asoa. Mamy w nim fajny kompleks ceramidów, i kwasów tłuszczowych, cenną laktoferynę wspierającą gojenie, oraz olej z ogórecznika. Swoją drogą jeden z moich ulubionych olejów tak ogólnie, bo nie jest zbyt tłusty, a bardzo fajnie wspiera barierę hydrolipidową i łagodzi.

Taki też jest ogólnie ten krem. Odpowiedni dla wrażliwej skóry, wyciszający i wspierający regenerację. Nie jest też perfumowany. Lubię w nim to, że jest leciutki, ale daje wrażenie jakby na skórze ciągle leżała delikatnie nawilżająca powłoczka. Poza tym jest bardzo „grzeczny”. Czyli nie rolował mi się, mogłam go łączyć z dowolnym serum i zgrywał się ze wszystkim, czego używałam. Dodatkowo dobrze radzi sobie pod makijażem, bo przez wspomnianą powłoczkę, nawet po nałożeniu podkładu i pudru nie ma efektu takiej ściągniętej, suchej skóry.

To taki krem – w zasadzie pewniaczek, szczególnie dla skóry mieszanej. Będzie też w porządku przy tłustej z zaburzoną barierą hydrolipidową. Przy suchej może być za mało okluzyjny i zbyt lekki na zimę, chyba, że nakładacie jeszcze jakiś olejek. Cenowo też jest fajnie, bo jest w Hebe, a wiecie pewnie co to znaczy… Oczywiście promocje.

A jaki Waszym zdaniem kosmetyk jest niedoceniany? Chętnie go przetestuję i być może znajdzie się w kolejnym zestawieniu! A kto ma skórę, łapka w górę! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTubeInstagramieTikToku i Facebooku!