Aplikacje analizujące składy – czy to ma sens?

Jest taka pewna kosmetyczna rzecz, która niesamowicie mnie drażni – aplikacje.

Oczywiście aplikacje „analizujące” składy.
Opowiem Wam dlaczego ich nie cierpię i Wam także ich nie polecam!
Zapraszam!

Jak działają aplikacje

Są to programy, które posiadają „jakąś” bazę danych dotyczącą składników.
Przeważnie kiedy wrzucimy w taką aplikację skład produktu, zostaje on rozłożony, a każdy ze składników otrzymuje indywidualną ocenę.

Często zostają też oznaczone kolorem (czerwony -źle, żółty – średnio, zielony – ok),
a dodatkowo mamy możliwość przeczytania krótkiej notatki o danej substancji.

Brzmi super, ale nie niestety tak to nie działa.
Aby łatwiej zrozumieć dlaczego, przełóżmy to na taką sytuację:

Wyobraźcie sobie, że idziecie do restauracji i zamawiacie zupę.

Prosicie jednak, aby każdy składnik podano osobno.
Osobno woda, makaron, warzywa i przyprawy.
Część zjecie bez problemu, ale gdy dojdzie do przypraw…
Dlaczego wy trujecie ludzi?

Podobnie jest ze składnikami w kosmetykach. Nie powinniśmy wyciągać ich z kontekstu i oceniać w pełnym stężeniu.
Jest przecież różnica między zjedzeniem szczypty soli w posiłku, a zjedzeniem całej bryłki!

Tak samo jest np. z konserwantami. Jego stu procentowe stężenie zadziała inaczej niż pół procenta w gotowym produkcie.

Czy to znaczy, że nie warto analizować składów?


Myślę, że warto, po to aby np.

– porównać ze sobą produkty – i wybrać ciekawszy.
– nie przepłacać – chociaż to już wymaga troszkę więcej wiedzy. Niektóre składniki jak np. peptydy, są drogie, a np. parafina to tani surowiec.

Możemy też
– dokładniej poznać preferencje naszej skóry – wiedząc co jest w kosmetyku, możemy zacząć interesować się jakie składniki działają na nas dobrze lub nie. Oczywiście to też nie jest takie zero-jedynkowe, ale to dobra wskazówka

I co bardzo ważne
– Możemy sprawdzić, czy skład jest zgodny z naszymi poglądami. Bo mamy prawo wybierać! Możemy nie lubić jakichś substancji (np. konkretnych konserwatnów), możemy mieć na coś uczulenie, możemy chcieć produkt wegański itd. dla każdego „dobry skład” może oznaczać coś innego.

Skład jest świetną wskazówką, ale nie jest wyrocznią, dlatego też sama nie wykonuje analiz składnik po składniku.Moje kolejne zarzuty wobec aplikacji to nierzetelność, brak równowagi i stronniczość.

Faworyzowanie składników

Aplikacje przeważnie bardzo faworyzują składniki naturalne i „straszą” syntetycznymi. Tym samym skreślając np. silikony czy parafinę. Problem pojawia się wtedy, gdy mamy alergika, czy osobę z AZS – dla nich te substancje są często bardzo potrzebne. Według aplikacji to alergicy chyba po prostu albo mają się zmuszać do produktów naturalnych, albo nie istnieją.

Brak równowagi polega na tym, że aplikacja zaznacza na czerwono tak samo np. parafinę i formaldehyd. Formaldehyd został przecież wycofany z kosmetyków! A parafina jest zwyczajnie syntetyczna i bardzo „obojętna”.

Aplikacja dostaje więc składnik wycofany oraz składnik neutralny, ale syntetyczny. I stwierdza, ze to to samo, nara, pora na Csa.

Nawet wchodząc w opis substancji nie mogę zrozumieć dlaczego została zaznaczona na czerwono, a to też bardzo nierzetelne i prowadzi do utrwalania mitów.

Dlatego też nie polecam żadnej aplikacji. Nic nie zastąpi Waszej własnej wiedzy, lub zaufanej osoby w tym temacie. Bo przecież nie musicie uczyć się wszystkiego sami.


Jeśli wpis Wam się spodobał, to pamiętajcie o tym, aby podzielić się nim w swoich social mediach!
Dziś się z Wami żegnam, buziaki paa!