Oceniam Kosmetyki GLAM SHOP- Glam4SKIN! By Hania Knopińska

W dzisiejszym wpisie omówię kosmetyki które wypuściła Hania Knopińska- prowadzi sklep Glam Shop gdzie pojawiła się seria Glam4SKIN. Powiem Wam co warto kupić.

Hania od Glam Shopu stworzyła kosmetyki do pielęgnacji Glam4skin! To wymaga odcinka specjalnego z omówieniem! Sprawdzimy czy warto je testować i czy ceny są w porządku, a przy okazji porównamy je troszkę do kosmetyków Pariens od Gosi.

Witajcie w Krainie składów! Nie mogłam odpuścić takiej okazji, bo makijaż czy pędzle z GlamShopu są niesamowite i wręcz powinny „pójść w świat” i być tam docenione! Ale jak będzie z kosmetykami? Sprawdźmy!


Wstęp


Z tego co widzę to pełna pielęgnacja, więc fajnie zamówić sobie zestaw ALE pamiętajcie, że nie robimy takich akcji. Dlaczego? Bo nie powinno się wprowadzać kilku nowych kosmetyków jednocześnie, bo jeśli coś nas uczuli, podrażni czy wysypie, to nie będziemy wiedzieć co to. Oczywiście zestaw można zamówić, tylko dajcie sobie chociaż parę dni pomiędzy każdym produktem.


Olejek do demakijażu


45zł/150ml

A pierwszy z nich to olejek do demakijażu. Bazuje na oleju ze słodkich migdałów i zawiera emulgatory. Są one potrzebne do tego, aby łatwiej zmyć produkt ze skóry bez pozostawiania tłustej warstwy. Będzie miał też mniejszy potencjał „wysypujący”, bo jest większa szansa, że po zmyciu go żelem buzia będzie świetnie oczyszczona i bez pozostałości olejku.

Skład jest ogólnie baaardzo, baaardzo prosty i podstawowy. Mówiąc wprost – to nic szczególnego. ALE czy potrzeba nam więcej? No moim zdaniem nie. Zmyje makijaż, spłucze się wodą, domyje żelem i jest ok. Czasem taki minimalizm jest lepszy, szczególnie jeśli mówimy o wrażliwych oczach. No i plus za to, że olejek nie jest perfumowany.


Żel do mycia twarzy


39zł/150ml

Następnie mamy żel do mycia twarzy, czyli coś na rano albo do zmycia wcześniejszego produktu. Tutaj skład jest już bogatszy, ale zacznijmy od tego, że bazuje na łagodnych substancjach myjących i bez cocamidopropyl betaine, czyli CAPB. Jest też tutaj sporo dość rzadkich ekstraktów, a to już zachęca do testów… Ale serio, to są bardzo niszowe składniki i aż jestem ciekawa historii ich doboru. Np. ekstrakt z platykarii szyszkowatej. Skąd to w ogóle wzięła, jak do tego doszło? Nie wiem. Ale nie mówię, że to źle. Wręcz przeciwnie i widać tutaj zainteresowanie Azjatyckimi składnikami.

To, co możecie bardziej rozpoznać w żelu to np. ekstrakt z chia, czy ekstrakt z rośliny, którą możecie kojarzyć z bakuchiolem. Ogólnie jest ciekawie, łagodnie i uniwersalnie.


Tonik


39zł/100ml

Następny krok to tonik. Wiem, że niektórzy krzyczą że uuu niepotrzebny – a ja toniki bardzo lubię i uważam za świetny wstęp i bazę dla pielęgnacji. W każdym razie już na początku składu mamy olej z kwiatów gorzkiej pomarańczy. Lubię go szczególnie w pielęgnacji cery tłustej, ponieważ reguluje wydzielanie sebum i delikatnie minimalizuje widoczność rozszerzonych porów.

To nie jest jednak kosmetyk typowo dla cer tłustych, bo w składzie nie brakuje substancji nawilżających czy alg. Algi chciałabym wyróżnić bo wspierają nawilżenie, są bogate w minerały, działają przeciwzmarszczkowo i sprawiają, że skóra staje się jędrna i lekko wygładzona.

Sama też używam toników z algami, więc i tutaj jestem na zdecydowane „tak”. Może być fajnie i myślę, że można sięgać po ten tonik bez względu na typ cery. Każdej przyniesie coś dobrego… Ale oczywiście reakcje mogą być różne, nigdy nie wiemy. Więc jakby coś Wam zaszkodziło, to nie tak, że Hania chce Was krzywdzić i proszę o tym pamiętać.


Serum


89zł/30ml

Lecimy dalej, serum. Tym samym wchodzimy na wyższą półkę cenową i sprawdzimy czy jest ona uzasadniona. Na początku składu znajdziemy niacynamid i witaminę C – i zapytacie „ale jak to? Przecież chyba nie wolno tych składników łączyć?!” No to ja Wam od razu odpowiadam, że można i to bez problemu, jeśli korzystamy ze stabilnych pochodnych witaminy C, a tutaj taką właśnie mamy. To w dodatku nowoczesna i bardzo cenna pochodna, która przy dłuższym stosowaniu rozjaśnia przebarwienia, ale też działa przeciwzmarszczkowo i dba o barierę hydrolipidową. Możecie ją kojarzyć jako „olejowa witamina C” dlatego serum jest mleczne.

W składzie mamy też powtórkę z algami i moim zdaniem to fajny wybór, szczególnie jeśli myślimy o pielęgnacji pod makijaż. To serum powinno ładnie ujednolicać koloryt, delikatnie wygładzać i sprawiać, że skóra będzie miękka w dotyku. No a kwas hialuronowy podbije jeszcze efekt nawilżenia. Jestem ciekawa zapachu tego serum bo ma olej z pestek śliwki, a ten ma taki słodki, marcepanowy zapach i bardzo go lubię.

Podsumowując serum jest ciekawe, a cena totalnie usprawiedliwiona. Szkoda tylko, że nie ma podanej dokładnej zawartości witaminy C. Tzn nie chodzi tutaj o wyścig ze stężeniami, bo ta pochodna działa już w baaardzo niskich, ale łatwiej byłoby mi je porównać cenowo do konkurencji.


Krem do twarzy


79zł/50ml

Kolejny produkt z listy to nawilżający krem do twarzy. Już leci pierwszy plus za opakowanie, bo airless jest the best. Najbardziej higieniczne rozwiązanie, a do tego najlepiej chroni zawartość.

Zgaduję, że ten krem był tworzony z myślą o stosowaniu go pod makijaż, bo jest w nim sporo składników wygładzających i napinających. Powinien działać wręcz jak lekka baza pod makijaż, tylko fajniej bo z substancjami pielęgnującymi. Oczywiście pojawią się pytania „a czy ten krem zapycha?” to mówię – już odpalam magiczną kulę i pytam… A tak serio, nie ma co pytać o zapychanie bo to kwestia bardzo indywidualna!

Na zapychanie mają wpływ geny czy to jak oczyszczacie twarz. Więc nie da się tego przewidzieć i jednoznacznie określić. Nie polecam też szukania w składach „komedogennych składników”, bo zapychać może nas cały produkt, połączenie substancji, a nie jeden składnik. Jeśli macie ochotę, to testujcie i nie bójcie się, że może wysypać… Każdy krem może, więc nie ma co popada w paranoję i odbierać sobie przyjemność z testowania. Krem jest fajny, podoba mi się i mamy w nim powtórkę alg czy niacynamidu.

→Poznajcie moje serum!


Krem na noc


89zł/50ml

Kolejny na liście produktów jest krem na noc. Od razu zaznaczę, że nie musicie mieć osobnych kremów czy nawet całej pielęgnacji na dzień i na noc, to mogą być dokładnie te same kosmetyki i też będzie ok. W każdym razie, w kremie wyłapałam ciekawy składnik (Ethyl Macadamiate), który jest naturalnym zamiennikiem silikonu.

Spodziewam się więc, że krem może być bardzo przyjemny, aż jedwabisty w dotyku. Bardziej by mi to pasowało do kremu na dzień, ale krem na noc też można stosować pod makijaż. Nikt tego nie sprawdza. Ważniejsze jak się w takiej roli spisuje. Ten krem może być ogólnie za ciężki do takich celów, ale kto wie.

A to, co jeszcze chciałabym docenić, to fakt, że te składniki aktywne często się powtarzają, ale w każdym produkcie jest coś innego. Nie są na jedno kopyto, tylko w każdym coś się dzieje, czymś się fajnie wyróżnia. Tylkoo pojawił się jeden zgrzyt bo nie do końca coś rozumiem. W składzie jest coś takiego „Cucurbitaceae Extract”, czyli ekstrakt z… dyniowatych? Bo to rodzina roślin, w której jest wiele gatunków w tym dynia, melon, arbuz itd. To mnie trochę zbiło z tropu, bo po prostu wcześniej się z tym nie spotkałam i to trochę czerwona lampka.


Krem pod oczy


45zł/15ml

Ale zostawmy te dyniowate, bo mamy teraz krem pod oczy do obgadania. W nim ponownie znajdziemy niacynamid, ale też ekstrakt z kwiatów jaśminu i głogu czy… Moim zdaniem gwiazdę tego produktu, czyli peptyd (Acetyl Tetrapeptide-5) ten konkretnie ma malutką cząsteczkę i dociera w głąb skóry i pomaga zminimalizować obrzęki i opuchliznę.

Tak więc jeśli to Wasz problem, to śmiało testujcie. Powiem Wam szczerze, że akurat ten krem pod oczy podoba mi się bardziej niż Pariens od Gosi, bo tamten się tak okrutnie ciągnie jak jakiś slime…


Podsumowanie


Ogólnie czy podoba mi się ta seria? Tak.

Myślę, że gdybym zamawiała jakieś cienie, to wrzuciłabym do koszyka też jakiś kosmetyk do pielęgnacji. Najchętniej serum lub tonik… Może żel. A najpraktyczniej byłoby wybrać olejek. Czy to coś przełomowego? Raczej nie, chociaż znajdziemy tu nietypowe ekstrakty i całość jest bardzo zachęcająca. Moim zdaniem warto. Osobiście kupiłabym je chętniej niż Pariens, bo Glam4Skin jest ciekawsze pod względem składu i opakowań, bardziej to do mnie przemawia. Nie mówię, że Pariens jest złe, wręcz przeciwnie.

Po prostu Hania i Gosia są Youtuberkami, więc to naturalne, że będzie się zestawiać ich produkty. A jakie jest Wasze zdanie? Czyje kosmetyki chętniej kupicie… i czy w ogóle?

Dajcie znać w komentarzu czy wpis Wam się podobał!
A kto ma skórę, łapka w górę! Buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTubeInstagramieTikToku i Facebooku!