Wąkrotka azjatycka- hit czy kit w kosmetykach do twarzy

Wąkrotka azjatycka w pielęgnacji twarzy- jak działa, komu służy i dlaczego warto jej szukać w składzie kosmetyków? Odpowiedzi znajdziecie w wpisie poniżej!

Witajcie w Krainie Składów! Odpowiadając na pytanie, oczywiście chodziło o wąkrotę azjatycką czyli cica! Kto zgadł, może dodać do komentarza jakąś zieloną emotkę. W tym odcinku opowiem Wam jak znaleźć ją w składzie, co robi, dla jakiej skóry jest najlepsza, jakie kosmetyki polecam a także na co uważać, bo niektóre produkty nie są do końca tym, co mogłoby się wydawać i lepiej nie dać się oszukać.


Niniejszy wpis zawiera płatne lokowanie produktów marki Eveline Cosmetics. Tego typu współprace pozwalają nam na dostarczanie wysokiej jakości treści, które mogą zainteresować naszych czytelników. Dziękujemy za zaufanie i wsparcie!


Wąkrota azjatyckaCentella Asiatica


Zacznijmy oczywiście od przedstawienia naszej bohaterki. Wąkrota azjatycka czyli Centella Asiatica to znana roślina lecznicza stosowana od pokoleń w tradycyjnej medycynie chińskiej czy ajurwedyjskiej. W kosmetykach działa głównie jak kojący kompres dla skóry – taki „roślinny plasterek”.

Znajdziecie ją pod różnymi nazwami, najczęściej mówi się – wąkrota azjatycka, wąkrotka, trawa tygrysia, gotu kola a także… Cica. I tę ostatnią nazwę pewnie najlepiej będziecie kojarzyć z kosmetyków.

Po co nam ona i dlaczego warto się nią zainteresować?

Najpierw tak ogólnie, a później przytoczę konkretne przypadki. Przede wszystkim łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia, bo ma silne działanie przeciwzapalne, przyspiesza gojenie, bo tak jakby „pobudza skórę”, wzmacnia barierę hydrolipidową, działa antyoksydacyjnie i anti-aging– i to można połączyć, bo chodzi tutaj ogólnie o ochronę przed stresem oksydacyjnym, co też przekłada się na działanie przeciwzmarszczkowe,
zapobiega przebarwieniom typu PIE – czyli takim różowym plamkom, które zostają np. po rankach czy wypryskach, a dodatkowo działa przeciwtrądzikowo ale z taką gwiazdką.

Bo nie chodzi o działanie antybakteryjne, a łagodzące stany zapalne, które mu towarzyszą.
Niektóre źródła wymieniają jeszcze takie korzyści jak delikatna regulacja wydzielania sebum czy działanie przeciwświądowe, ale to, że tak ujmę, nie jest „core” tego składnika. Bardziej liczy się jako chociażby ten antyoksydant, łagodzenie i wsparcie regeneracji.

Tak więc wąkrota azjatycka jest dla wszystkich, ale najbardziej skorzystają z niej osoby, u których wypryski długo się goją i potrafią pozostawać po nich ślady lub są podczas kuracji dermatologicznych. To także dobry wybór jeśli chcecie w swojej pielęgnacji mieć jakieś łagodne składniki aktywne, a nie np. samo typowe nawilżanie.

Jak znaleźć w składzie wąkrotę azjatycką?

Z jednej strony to proste, z drugiej nie takie oczywiste. W kosmetykach możemy znaleźć przede wszystkim ekstrakt z tej rośliny (Centella Asiatica Extract), ale bywają też hydrolaty, komórki macierzyste czy fermenty – i wówczas zawsze będzie przy nich to „ Centella Asiatica…” coś tam.

NO ALE! To nie wszystko. Bo z takiej rośliny możemy jeszcze wyizolować konkretne substancje. Czyli frakcje aktywne czy też izolaty. I znajdziecie je pod takimi nazwami:
Madecassoside, Asiaticoside, Asiatic Acid, Madecassic Acid czyli madekasozyd, azjatykozyd, kwas azjatykowy oraz kwas madekasowy.
Dlatego czasem na opakowaniu jest napis „Cica”, chociaż w składzie tej klasycznej wąkrotki nie ma.

Niektóre marki stosują gotowe mieszanki surowcowe, które zawierają te 4 frakcje aktywne i wówczas możecie znaleźć na opakowaniu informację o kompleksie TECA. A po co je się w ogóle izoluje? Czy nie można użyć po prostu ekstraktu żeby zawierał to wszystko?

No właśnie… W takim ekstrakcie proporcje tych składników są niestałe. Zależą od odmiany rośliny, warunków uprawy, sposobu ekstrakcji itd. więc ekstrakt ekstraktowi nierówny. Potrafią być cudowne, a potrafią nie robić praktycznie nic. A izolaty są standaryzowane – czyli zawsze mają takie samo stężenie i skład, są bardziej przewidywalne i precyzyjne.

Ale uwaga! Jest jeszcze jedna pułapka. Jak widzicie samo słowo „cica” to i tak sprawdźcie skład, bo jeśli marka jest francuska, to może używać skrótu od słowa „gojenie się” (cicatrisation).

A z czym można łączyć wąkrotkę a z czym nie?

Tu sprawa jest bardzo prosta, bo można łączyć ze wszystkim, przy każdym typie cery i oczywiście stosować w ciąży. Mimo wszystko kosmetyki raczej nie składają się z samego ekstraktu, więc zawsze czytamy zalecenia producentów.
Warto też podkreślić, że sam ekstrakt, chociaż jest świetny, to nie jest jakaś magiczna różdżka i wciąż warto zwracać uwagę na pozostałe składniki. Można ją sobie wyobrazić za to jako takie super wsparcie!

Np. jak macie wąkrotkę w produkcie myjącym, to mooże będzie dobry wybór dla skóry wrażliwej, no bo złagodzi to działanie składników myjących. Jak jest np. w kremie z filtrem – super, bo będzie wsparciem antyoksydacyjnym. Itd. Czyli, że no jest fajna, ale to nie znaczy, że nacieranie się ekstraktem będzie optymalną opcją.


Produkty


Skin1004

FILTR SPF

100zł/50ml

Chodzi o kosmetyki azjatyckie. Ogólnie jeśli zależy Wam na wąkrocie, to to jest dobry kierunek, a już szczególnie jeśli chodzi o filtry. Np. jeden z moich ulubieńców – Skin1004 zawiera 9800 ppm ekstraktu z wąkroty azjatyckiej.

Chodzi o kosmetyki azjatyckie. Ogólnie jeśli zależy Wam na wąkrocie, to to jest dobry kierunek, a już szczególnie jeśli chodzi o filtry. Np. jeden z moich ulubieńców – Skin1004 zawiera 9800 ppm ekstraktu z wąkroty azjatyckiej.

SERUM

55zł/30ml

To fajny, leciutki, nietłusty filtr. Będzie super szczególnie przy skórze tłustej czy mieszanej. Z tej samej firmy jest jeszcze bardzo popularne serum… I tu już sytuacja jest taka… meeh. Chodzi o to, że znajdziecie dwie wersje składu. Niepoprawną – czyli jako 100% ekstraktu i drugą, poprawną, gdzie już widzimy, że to nie tylko czysta wąkrota, ale też woda, gliceryna i konserwanty.

W teorii też ekstrakt, ale ile konkretnie tam tej wąkrotki jest według tych „europejskich norm” – nie wiemy. To może być nawet 99% wody.

Trzeba brać pod uwagę, że mamy inne prawo i zapis składników, więc musimy być trochę bardziej czujni. To nie znaczy, że kosmetyk jest zły! ALE na pewno powinien być dostosowany do naszych norm, żebyśmy jako konsumenci wiedzieli co kupujemy i mieli możliwość porównania kosmetyków. Ta sytuacja mnie trochę wkurza, bo nie jest zbyt uczciwa wobec naszych producentów. Jakby ten pierwszy skład podała polska marka, to byłby pewnie skandal.

To nie tak, że nie lubię azjatyckich kosmetyków. Po prostu bądźmy sprawiedliwi.

Więc wracając – filtr jest super, bardzo polecam. Serum – osobiście bym nie kupiła, bo to zbyt wysoka cena za glicerynę z niewiadomą ilością ekstraktu ale dużo osób je lubi. Będzie też dobrą opcją jeśli szukacie czegoś minimalistycznego.

Some By Mi czy Purito

Poza tym Bardzo dobry filtr z podkreślonym działaniem wąkrotki to też np. Some By Mi czy Purito.

66zł/50ml
100zł/60ml

Eveline Cosmetics

29,99zł/30ml

Zostawmy już filtry, 3 wystarczą. Przechodząc dalej, to np. mamy całą serię Eveline Cosmetics poświęconą właśnie wąkrocie! I znajdziemy tu nie tylko ekstrakt, ale też bioferment czy izolat z tej rośliny.

Zwróćmy uwagę np. na serum. Tutaj działanie łagodzące jest dodatkowo podbijane przez kompleks ceramidów. Sprawia, że skóra szybko staje się ukojona, wygładzona i mięciutka w dotyku!

Do wyboru są też np. dwa kremy – jeden nawilżający i drugi tonujący. Pierwszy to taki super przyjemny, grzeczny krem pod makijaż, ale zgaduje, że z opisu bardziej będzie ciekawił Was ten drugi. On jest na wzór tych viralowych kremów, które na początku są delikatnie zielone, a w trakcie rozprowadzania tak jakby „dostosowują się” do koloru skóry i ją ujednolicają, ukrywają drobne naczynka, wypryski itd. Na mnie żaden tego typu krem niestety nie działa, bo absolutnie wszystkie są za ciemne. Mogę tylko powiedzieć, że faktycznie ten kolor się zmienia i delikatnie kryje.

 24,99zł/50ml
29,99zł/30ml

W tej serii są jeszcze kosmetyki myjące, czyli żel i pianka i chciałam o nich wspomnieć, bo są łagodne, ale nie opierają się na cocamidopropyl betaine. W piance ten składnik występuje, ale na tyle nisko w składzie, że moja nadwrażliwa skóra go nie wyczuła. No i plus za dodatkowe składniki łagodzące, które świetnie komponują się z wąkrotą. Wiec jakbyście chcieli całą serię, czy pojedynczy produkt z naszą gwiazdą odcinka, to jest tu w czym wybierać.

19,99zł/145ml
21,99zł/150ml

Back to Comfort

39zł/125ml

Następny produkt z wąkrotą, to np. tonik-mgiełka Back to Comfort. Oni również czerpią z tego składnika garściami. Mamy tu bioferment, izolat, a także ciekawostkę – czyli wodę, która została odzyskana i ponownie wykorzystana po procesie produkcji biofermentu.

Takie zero waste z dodatkową korzyścią. Sama mgiełka świetnie nawilża dzięki dodatkowemu kompleksowi NMF. Od razu zdejmuje uczucie ściągnięcia, odświeża i stanowi fajną bazę pod kolejne kosmetyki.

BasicLab

87zł/50ml

Następna propozycja to bardzo leciutki, wyciszający krem BasicLab. Szczególnie przyda się w przypadku trądziku i łojotoku, bo wyraźnie reguluje przetłuszczanie już od pierwszego użycia. Na mnie był wręcz aż zbyt suchy, ale faktycznie zauważalnie wycisza wszelkie zmiany. Z wąkrotki mamy tutaj ekstrakt, madekasozyd, i azjatykozyd, a poza tym np. witaminę F. I tu ciekawostka – witamina F to nie jest taka prawdziwa witamina, tylko oznacza niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, które bariera hydrolipidowa wprost kocha! To może być hit przy różnych kuracjach dermatologicznych!

Zobaczcie, że mamy tu już świetne filtry, serię drogeryjną i dwa konkretne dermokosmetyki na skrajne przypadki – czyli super przesuszenie i na skórę łojotokową. Ta wąkrotka jest w każdej kategorii i półce cenowej. A jeszcze nie skończyliśmy!

→Poznaj więcej kosmetyków BasicLab

Maseczki

Na pewno warto wymienić jeszcze maseczki. Najtańszą w promocji dostaniecie za jakieś… 3zł. Czyli te z Kimoco. Nie wszystkie ich maseczki lubię, bo np. wersja ze śluzem ślimaka bardzo dużo osób podrażnia, ale akurat ta tutaj jest bardzo, bardzo dobra jak na swoją cenę. Możecie dać znać jakie jeszcze z tej serii testowaliście i czy były ok.

5zł/23ml
13zł/24ml
13zł/20ml

Fajne maseczki z wąktotą ma też oczywiście Mediheal. Np. taka klasyczna w płachcie, albo żelowa z dodatkiem niacynamidu w stężeniu 5%. Mam jeszcze taki protip co do maseczek w płachcie. Jeśli nie wymagają zmycia – a przeważnie nie wymagają – to jeśli po zużyciu płachty zostanie Wam jeszcze w opakowaniu esencja, to możecie ją zużyć jako serum w przeciągu ok. 3dni. Tylko musicie trzymać resztki w lodówce. Tej esencji jest przeważnie bardzo dużo i szkoda żeby się marnowała.

A teraz pytanie do Was – jaka roślina w pielęgnacji Was ciekawi? Może wybierzemy coś do kolejnego odcinka zielniczka!
Dajcie znać w komentarzu!
A kto ma skórę, łapka w górę! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTubeInstagramieTikToku i Facebooku!