Kosmetyki z LIDLA (Najlepsze kosmetyki LIDL) co warto kupić

Kosmetyki z Lidla- co warto kupić? Produkty Cien, Eveline, Ziaja, a może sprzęt domowy z Silvercrest? Po jakie produkty sięgam najczęściej?

Dziś zabieram Was na zakupy do Lidla! Witajcie w Krainie Składów! W naszych zakupowych podróżach przyszedł czas na kolejny sklep, czyli Lidl. Pokażę Wam moje ulubione produkty z tego sklepu i trochę o nich opowiem. To będą zarówno kosmetyki jak i jedzenie, gadżety itd.

Standardowo odcinek zaczynamy od outfitu. Więc proszę bardzo, oto on. I lecimy na zakupy!

Produkty spożywcze

Zacznijmy od produktów spożywczych, bo jest ich niewiele. Jedną z rzeczy, które kupuję tylko w Lidlu są… Żelki. Te „kable” są moimi ulubionymi i uważam, je za sto razy lepsze od popularniejszych Haribo. Smakują o wiele naturalniej. A Maciek najbardziej lubi takie tropikalne.

Kupujemy też tutaj mieszankę warzyw, która jest idealna do dań na ciepło. I jak coś, to mimo chilii, wcale nie jest ostra. Zwykle w takich mieszankach są jakieś sałaty, a tutaj to bardziej kapusta, sporo marchewki i troszkę papryki, dlatego można je bez problemu podgrzać i nie zrobi się kapeć. I wiem, że można kupić całe warzywa i pokroić, ale raczej we dwoje nie zjemy chociażby całej główki kapusty. Mamy też postanowienie żeby nie marnować jedzenia, więc takie mieszanki są dla nas idealne.
Może Maciek napisze Wam w komentarzu jakiś pomysł na szybki obiad z taką mieszanką!

Sprzęty domowe

Wiecie co jeszcze BARDZO lubię z Lidla? Ich markę własną Silvercrest, czyli taką z różnymi sprzętami domowymi. Ufam im i korzystam z nich od lat! Często okazuje się nawet, że sprzęty o podobnych parametrach, ale z innych sklepów, kosztują po 2x więcej! Tak więc z Lidla mamy np. toster, opiekacz i genialnego Air fryera – i serio, baaardzo polecamy ten sprzęt. Praktycznie nie używamy już zwykłego piekarnika.

299zł

Nawet moja maszyna do szycia jest z Silvercrest i korzystam z niej od chyba 10 lat. I dalej uważam, że jest cudowna. W domu rodzinnym też mieliśmy wszystko Lidlowe i nikt nie narzekał. Więc totalnie polecam. Jeszcze często ten sprzęt jest po prostu śliczny. Znalazłam gazetki z całymi zestawami. Jestem fanką takiego lekko retro designu i pastelowych kolorów.

Pościel

Myślę, że mogę też polecić zestawy pościeli. Również trzymają się latami, nie spierają się ani nie kulkują, wszystkie zamki działają a guziki są na miejscu nawet po wieeelu praniach. I ta pościel wcale nie jest droga bo kupowałam ją jakoś od 90 do 150zł w zależności od modelu. I zawsze wybierałam bawełnę.

Dodam przy okazji, że te rzeczy są dostępne również online i nie musicie czekać aż pojawią się stacjonarnie. Sklep działa super i wiele razy zamawiałam sobie coś kurierem. Tak więc bardzo polecam Lidla jeśli chodzi o jakieś dodatki do domu czy sprzęt. Często produkują go znane i cenione firmy, a można sporo zaoszczędzić.

Kosmetyki Cien

Z takich standardowych rzeczy chyba opowiedziałam najważniejsze, więc przechodzimy do kosmetyków! Wybór jest całkiem niezły, ale głównie sięgam po ich markę własną, czyli Cien. Polecenia zacznę od mojego niedawnego zakupu, czyli kremowego żelu pod prysznic o zapachu czekoladowego puddingu. Skład jest całkiem ok – szczególnie jak za tę cenę – ale przyznaję, że kupiłam go też ze względu na zapach. Jest śliczny!

Może kojarzycie, że kieeedyś była taka linia „Sweet Secret”. Za czasów mojego gimnazjum to był największy hit i miałam chyba każdą możliwą wersję tych kosmetyków. I no, przyznaję, że trochę za nimi tęsknię nawet do tej pory, bo działanie działaniem, ale używanie tych produktów to była sama przyjemność… No i właśnie ten żel Cien pachnie bardzo podobnie do wersji czekoladowo-pistacjowej! Brakuje w nim tej orzechowej nuty, ale czekolada nadrabia i jeśli lubicie takie klimaty, to zdecydowanie warto!

Lubię też ich płyny do kąpieli, ale najpierw ciekawostka. Wiecie, że żelu pod prysznic możecie używać w wannie, ale płynu do kąpieli lepiej nie używać pod prysznicem?
I mówię poważnie. To dlatego, że płyny do kąpieli są przystosowane do rozcieńczania w dużej ilości wody, więc stosowanie ich bezpośrednio na skórę może podrażnić albo przesuszać.

A wracając do płynów, to moim zdaniem są fajne. Dobra cena, ładne zapachy, duża piana, składy przyzwoite, więc biorę.

Za to nie przepadam za solami do kąpieli z tej marki. Ładnie pachną i nie mogę się przyczepić do samego działania, ale baaardzo długo się rozpuszczają. I nawet nie chodzi o duże rozmiary kryształków, bo nawet te małe potrzebują sporo czasu. Jak nie wsypie się ich od razu w czasie napełniania wanny, to robi się peeling!
Swoją drogą fajnie jakby była jakaś zakładka na te kosmetyki w sklepie internetowym, bo ciężko znaleźć o nich informacje. Jak nie zrobi się zdjęcia w sklepie to później ciężko znaleźć.

Wracając, to Cien ma też całkiem niezłe żele do mycia twarzy. Tzn. miał, bo nie używałam tej nowej wersji i nie wiem czy zmieniło się tylko opakowanie, czy coś jeszcze. Skład niebieskiego jest minimalistyczny, a formuła dość rzadka. Ale czy kupię go ponownie? Raczej nie, bo dosłownie obok stoją pianki Ziaja, a to już moje sprawdzone produkty do mycia twarzy i szczerze je polecam. Mają świetne składy i są łagodne dla skóry, a cena jak za tę jakość jest wyjątkowo niska. Polecanko w 100%.

Z Cien proponowałabym bardziej przetestować płyny micelarne, bo mają duże pojemności i pamiętam, że sporo moich koleżanek je polecało. Sama akurat kupuję zwykle płyny od Eveline i wystarczają mi na kilka miesięcy więc testy płynów póki co odpuszczam.

Dezodoranty i antyperspiranty

Ale z tej firmy mogę polecić jeszcze dezodoranty i antyperspiranty. I od razu podkreślam, że to są inne typy produktów. Antyperspirant hamuje wydzielanie potu i ogranicza nieprzyjemny zapach, a dezodorant oddziałuje tylko na zapach. I wiem, że wokół tematu antyperspirantów narosło sporo mitów ze względu na zawartość soli aluminium, więc tak na szybko wyjaśnię kilka z nich.

np. Antyperspirannty nie zaburzają termoregulacji organizmu, ponieważ działamy na niewielki obszar i inny rodzaj gruczołów. Pod pachami są to gruczoły apokrynowe, a termoregulacja opiera się na gruczołach ekrynowych, które znajdują się na niemal całej powierzchni ciała. Pachy nie zrobią w tym temacie żadnej różnicy.

 Warto też wiedzieć, że sole aluminium praktycznie nie wchłaniają się przez skórę. One tak jakby czasowo żelują w ujściach gruczołów i nie „przechodzą” sobie dalej, a głównym źródłem soli aluminium w organizmie, jest dieta. I tutaj odsyłam do raportów SCCS, czyli komitetu naukowego do spraw bezpieczeństwa konsumentów. One są powiedzmy, że.. Najwyżej w hierarchii. Bo z badaniami bywa różnie. Wiele jest po prostu błędnych, publikowanych byle gdzie, są już dawno obalone itd. A SCCS jest zawsze źródłem wartościowym.

A wracając, to te produkty są po prostu dobre. Nie jakieś mega-silne i intensywnie pachnące, ale na takie standardowe, przeciętne pocenie powinny sprawdzić się świetnie. Przez wiele lat używałam wersji różowej i byłam z niej bardzo zadowolona.

Żel aloesowy

Cien ma też fajny żel aloesowy z minimalistycznym składem. Takiego żelu możecie używać na oparzenia, ukąszenia owadów, jako bazę pod olejowanie włosów czy w ramach serum zarówno do twarzy, jak i ciała. Tylko wówczas polecam przykryć go jakimś kremem lub balsamem.

Kremy

A jak przy tym jesteśmy, to mogę polecić Wam również krem do rąk, szczególnie w wersji S.O.S. Jest dość treściwy i zostawia na dłoniach ochronną powłoczkę, więc u niektórych może lepiej sprawdzić się w roli maski całonocnej. Świetnie nawilża i chroni, a jego skład jest prosty.

Zawiera przede wszystkim glicerynę, tłusty emolient i trochę cennych kwasów tłuszczowych, tak więc myślę, że to dobry wybór szczególnie w chłodniejsze sezony.
Jest jeszcze wersja kremu z pompką, ale ten ma już znacznie bardziej rozbudowany skład i jest lżejszy. Jeśli takie produkty idą u Was jak woda, to warto przetestować bo wypada bardzo opłacalnie.

Natomiast z kremów do twarzy nic mnie tu nie zachwyciło. Moooże jeśli szukacie bardzo podstawowych opcji i macie dobre serum to coś Wam się spodoba. Ja akurat odniosłam wrażenie, że stosunkowo dużo kosmetyków tego typu opierało się na parafinie i o ile nie uważam jej za kompletnie zły składnik, tak przy skórze skłonnej do wyprysków wolę unikać i nie polecam.

Produkty do włosów

Nie trafiłam też na zbyt wiele produktów do włosów. Z takich, które kojarzę, to był Garnier, ale… One są wszędzie. Mi się nie do końca sprawdzają bo mam bardzo cienkie włosy i korzystanie z tych masek niemal zawsze kończy się obciążonymi i posklejanymi włosami. Ale może powinnam przetestować te z Cien? Dajcie znać czy warto.

Bielenda

A przechodząc dalej, spodobały mi się masełka do ciała od Bielendy, a szczególnie to różowe bo zawiera ciekawe oleje i peptydy. Kojarzę, że ta seria bywała w innych sklepach, ale w znacznie wyższej cenie.

Eveline

Eveline ma tutaj z kolei serię fajnych produktów do twarzy jak np. te sera. Trochę kojarzą mi się z linią Shot, bo tutaj też mamy jakiś składnik przewodni, ale z dodatkowymi substancjami aktywnymi, które podbijają efekt. Najfajniej wypada według mnie wersja różowa z ceramidami oraz niebieska z kwasem hialuronowym. To bardzo uniwersalne propozycje, które może przetestować praktycznie każdy.

Do kompletu były jeszcze maseczki w dobrej cenie i bogatymi składami. Jedna z trzema, stabilnymi pochodnymi witaminy C, a druga z ceramidami. Myślę, że żółta może być takim kosmetykiem bankietowym dla skóry zmęczonej albo palaczy, a różowa to coś, co sprawi, że buzia będzie miękka w dotyku i gotowa na makijaż.

Przegląd Action!

Yumi

Muszę jednak przyznać, że Lidl w mojej okolicy jest raczej niewielki i rzadko pojawiają się tutaj dodatkowe produkty. A uwierzcie, że jest na co polować! Np. czasem pojawiają się kosmetyki od Yumi, w tym takie, których jeszcze nie było na stronie internetowej czy innych drogeriach.

Tak trafiłam chociażby na produkty do mycia o zapachu cytrynowej lemoniady czy pomarańczy! I tak, one są dla dzieci ale to nie ma większego znaczenia. Nikt tego nie sprawdza. A to bardzo dobre produkty, które opierają się na aloesie i zawierają wiele wyciągów roślinnych.

Maseczki

Czasem trafiają się też moje ulubione maseczki Mediheal, czy hydrożelowe płatki Pilaten. I to przeróżne wersje!

Perfumy

Warto też rozejrzeć się za perfumami. Jest parę w standardowej ofercie, ale nic mnie nie zachwyciło. Za to czasem można dostać tam Made In Lab. Mogę polecić Wam takie numery jak:

  • 137, który według mnie pachnie jak malina i piwonia,
  • 173, w którym czuję mandarynkę i bazylię,
  • 126, w którym czuję głównie zieloną herbatę i troszkę bzu

Ogólnie warto wąchać, bo w tej cenie to naprawdę dobre perfumy! Często pytacie o ich trwałość, ale ciężko o jasną odpowiedź, bo to wszystko zależy od konkretnego zapachu. Wiadomo, cytrusowe nuty trzymają się dość słabo nawet w wyższych półkach cenowych. A np. jest numer 172, który na mnie trzyma się bardzo, bardzo długo. Aż ciężko go zmyć. To zapach, w którym najpierw czuć cytrusy, a później taki retro-kwiatowy puder do twarzy. To raczej coś na zimniejsze sezony, bo przy wysokich temperaturach mogą być mocno migrenogenne. A np. wspomniane 126 są lekkie i ulotne.

Hipp

Jeszcze wyjątkowo zahaczamy o kosmetyki dla dzieci, bo w Lidlu możecie znaleźć markę Hipp. Dzieci to nie za bardzo mój temat, ale już trochę orientuję się w markach dla najmłodszych i ta jest ok. Czerpią z natury, ale w taki sposób, że nie bałabym się raczej o żadne reakcje alergiczne.

Z tego co sprawdzałam, to nawet nie korzystają z CAPB, a jak pewnie wiecie – ja za tym składnikiem nie przepadam, więc plus dla nich. Myślę, że nawet osoby z AZS mogą sięgać po ich produkty do ciała, bo są proste i łagodne. Te do twarzy nie są złe, tylko nie wiem, czy sprawdziłyby się pod makijaż.

A co Wy kupujecie i polecacie z Lidla? Podzielcie się poleceniami, bo na pewno sporo osób skorzysta!
A kto ma skórę, łapka w górę! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paa!
Śledź Krainę Składów na YouTubeInstagramieTikToku i Facebooku!

Coś ekstra

Łapcie szybki przepis na Sałatkę Maciejkę 😀

Potrzebujesz mixu sałat, dodaj do niego pokrojoną cienko cebulkę, marchewkę w słupkach jeśli tej z mieszanki jest za mało. Możesz też dodać kukurydzę i pomidorki koktajlowe (są zawsze smaczne! Z tymi większymi bywa ciężko poza sezonem a do tego mają dużo soku i “rozwadniają” sos) 😉

Przygotuj pierś z kurczaka. Potnij mięso w cienkie paski (około 1 cm grubości) i przypraw. Ja dodaję gotową mieszankę “kurczak złocisty”, trochę słodkiej papryki i granulowany czosnek. Niech się marynuje w temperaturze pokojowej minimum godzinę. Smaż w wysokiej temperaturze po dwie minuty z każdej strony. Odstaw na 5 minut i pokrój w kostkę.

Zamiast kurczaka możesz dodać np. Tuńczyka z puszki, gotowane jajko, ser feta, ser mozzarella, tofu, kotleciki warzywne, schabowego pokrojonego w paski, etc. w tym przepisie chodzi też o zużycie tego co mamy.

Sos czosnkowy: 3 łyżki jogurtu naturalnego lub śmietany, 1 łyżka majonezu, przeciśnięty przez praskę duży ząbek czosnku, sól i pieprz do smaku. Wymieszaj i gotowe.

Sposób podania: Ułóż wszystko na talerzu i serwuj z ugotowanym makaronem lub ryżem. Możesz też składniki wymieszać i podawać zawinięte w tortilli lub chlebku pita. Mieszankę można też użyć do zrobienia Quesadilla, czyli takiego “tosto-sandwicha” z tortilli 🙂 Bon appetit!

Protip 1: Cebulę przekrój na pół i dopiero wtedy ją obierz + nie odkrajaj “włochatej dupki” – ona trzyma łuski w całości, łatwiej się wtedy kroi.
Protip 2: Marchewkę potnij na talarki, a potem zgrupowane talarki w słupki.
Protip 3: Mięso przed smażeniem powinno mieć temperaturę pokojową.
Protip 4: Tortillę zawijaj na folii aluminiowej – dużo wygodniej ją wtedy podać.