Najlepsze serum do twarzy – jakie serum kupić? Serum nawilżające, odżywcze, na przebarwienia, na wypryski, wspierające retinol – moje propozycje na zimę 2024!
Niniejszy wpis zawiera płatne lokowanie produktów marki Eveline Cosmetics. Tego typu współprace pozwalają nam na dostarczanie wysokiej jakości treści, które mogą zainteresować naszych czytelników. Dziękujemy za zaufanie i wsparcie!
Jakie serum będzie najlepsze na podrażnienie, mróz, przesuszenie czy zaburzoną barierę hydrolipidową? Co ukryje suche skórki? Czego warto szukać w drogeriach? I czy mleczne serum może zastąpić krem?
Witajcie w Krainie Składów! W tym odcinku przygotowałam zestawienie świetnych, wielozadaniowych, a przede wszystkim skutecznych serów. Każde z nich ma kremową lub emulsyjną formułę, która idealnie sprawdzi się przy chłodnych miesiącach lub kiedy chcecie szczególnie zadbać o barierę hydrolipidową!
Właśnie. Warto zacząć od tego, że aktualnie różnica między niektórymi kosmetykami zaczyna się zacierać. Tonikom już bliżej do serum, a z kolei mleczne czy emulsyjne serum bardzo często może okazać się komfortowym kremem. Tak więc jeśli chodzi o kolejność, w znacznej większości możecie stosować wszystko jak Wam wygodnie i nie musicie przejmować się nazwami. Jedynie SPF to wyjątek i jest zawsze ostatnim etapem pielęgnacji.
Soraya Skin Boost
To omawianie zacznijmy może od tanioszki, czyli Soraya Skin Boost. Jest często w promocji za niecałe 15zł, co daje nam bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Skład ma dość prosty i konkretny. Znajdziemy w nim cenne kwasy tłuszczowe, ceramidy i humektanty, czyli składniki nawilżające. Według mnie, najbardziej zauważalnym efektem jest jednak łagodzenie.
W tej serii są ogólnie 3 produkty, a ten jako jedyny jest perfumowany. Ma słodko-kwaśny zapach przypominający jakiś syrop. Jeśli chodzi o formułę, to emulsja, która u cer tłustych może zastąpić krem. Zwróćcie tylko uwagę czy się nie lepi.
Myślę, że to dość uniwersalny wybór i tak naprawdę każdy może je przetestować. Szczególnie jednak polecałabym je cerze suchej i naczynkowej bo okrywa skórę jak kołderka i fajnie wycisza podrażnienia!
Hello Daktyl od Orientany
Moja druga propozycja wygląda za to wyjątkowo wakacyjnie… I jest to serum Hello Daktyl od Orientany. Od razu mówię, że opakowanie jest według mnie dość irytujące, bo kosmetyk ma gęstą, kremową formułę, a nabieramy go malutką pipetką. Czasem już lepiej zwyczajnie przechylić butelkę. Na skórze nie sprawia za to nawet nawet najmniejszych kłopotów i szybko się wchłania.
Zapach nazwałabym porzeczkowo-waniliowym, a w składzie znajdziemy sporo ciekawostek. Moja ulubiona to bajkalina, czyli substancja pozyskiwana z tarczycy bajkalskiej. To między innymi dzięki niej to serum łagodzi zaczerwienienia, zmniejsza stany zapalne i tym samym ujednolica koloryt. Ten efekt czuć nawet kiedy jest zimno, bo skóra znacznie lepiej reaguje na czynniki zewnętrzne. Dodatkowo serum może wesprzeć działanie kremu z filtrem, bo zawiera silne antyoksydanty.
Ogólnie to bardzo uniwersalny produkt, ale chyba najwięcej ze swojej mocy pokazuje na skórze szorstkiej albo ze świeżymi przebarwieniami pozapalnymi czy nierównomiernym kolorytem. Przy okazji ładnie wygładza i poprawia strukturę skóry, więc może przyda się osobom, które nie wykonują makijażu.
Shot od Eveline Cosmetics
Z kolei typowo pod makijaż mam inną propozycję, czyli różowe serum Shot od Eveline Cosmetics. Wielokrotnie mówiłam i dalej podtrzymuję opinię, że ono wręcz upiększa skórę i jest dla mnie takim „kosmetykiem-fotoszopem”
Ma formę emulsji i powiedziałabym, że pachnie czysto i świeżo. W składzie natomiast dzieje się sporo! Znajdziemy tutaj kompleks ponad 10 peptydów, ceramidy, ekstrakt z żeń-szenia o silnym działaniu antyoksydacyjnym, a do tego składniki wspierające mikrobiom. Jest na bogato.
Na skórze może dać efekt nawilżenia, wygładzenia, ukojenia i delikatnego ujędrnienia. Czyli w zasadzie każdy może je przetestować, ale szczególnie polecam cerom mieszanym i suchym. Serum zostawia też przyjemną, aksamitną powłoczkę, przez co świetnie sprawdza się pod makijaż. Mam wrażenie, że na nim podkłady dłużej wyglądają świeżo i gładko. I mówię tutaj zarówno o standardowych w płynie, jak i minerałach.
→ Przeczytaj cały wpis o kosmetykach z ceramidami!
To w sumie fajna wskazówka – Jeśli podkłady mineralne dziwnie osadzają się na Waszej skórze i dają efekt osypania się proszkiem, to może być kwestia zbyt suchej lub źle przygotowanej skóry. Takie emulsyjne, wygładzające serum albo krem zostawiający lekką powłoczkę, powinny skorygować ten problem. Czasem podkład musi mieć się do czego „przykleić”, stąd u niektórych wyglądają ładniej po jakimś czasie kiedy już połączy się z sebum.
Mi np. minerały najlepiej trzymają się na kremach z filtrem. Zwykle używam pomarańczowego z witaminą C, ale zielony jest u mnie delikatnie cięższy i bardziej nawilżający, więc może sprawdzi Wam się lepiej.
Swoją drogą – ehh zrobimy dygresję w dygresji ale to istotne. Takie otulające, kremowe sera są według mnie najlepszą bazą również pod kremy z filtrem. Szczególnie te alkoholowe. To dlatego, że serum robi nam pewnego rodzaju „barierę” chroniącą przed podrażnieniami i nie musimy nakładać dodatkowego kremu. I zamiast tonik- serum – krem – SPF możemy nałożyć tonik-kremowe serum- SPF. Mamy o jedną warstwę lżej, a efekt ten sam.
Ale dobra, wracamy na ziemię. To różowe serum ma jedną wadę… Najszybciej je wykupują. Więc jeśli się nie załapiecie, to polecam sprawdzić jeszcze wersję z kofeiną. Niby jest pod oczy, ale ciężko je w ten sposób zużyć, jest za duże, więc spokojnie możecie nakładać też na resztę twarzy.
Również jest delikatnie kremowe, też zawiera peptydy i ceramidy, tylko zamiast efektu łagodzenia, będzie lepiej rozświetlać i radzić sobie z ziemistym kolorytem. A ze względu na zawartość kofeiny i stabilnej witaminy C.
Nie zdziwię się więc, jeśli u kogoś okaże się nawet skuteczniejsze, chociaż według mnie to różowe trochę fajniej sprawdza się typowo podczas mrozów.
Candid
Następna propozycja ma jeszcze gęstszą formułę. Na tyle, że zimą może być otulającym serum, a w cieplejsze sezony lekkim kremem. Mowa o serum odbudowującym od Candid.
To nieperfumowany dermokosmetyk, więc szczególnie polecam go alergikom i bardzo wrażliwej skórze. Myślę, że przyda się też przy różnych kuracjach, bo w składzie znajdziemy ceramidy, wąkrotę azjatycką i skwalan, a to zestaw typowo łagodzący i wspierający barierę hydrolipidową.
Chętnie zużyłabym jeszcze jedno opakowanie bo miałam wrażenie, że dobrze radzi sobie z pozostałościami po wypryskach. Na wiosnę może znowu po nie sięgnę sięgnę ale już traktując je jak krem.
Simply Nature
Następne w kolejce jest Simply Nature i serum ultra nawilżające, które pachnie cukierkami. Bardzo dobrze je wspominam i myślę, że jak na emulsyjną formułę, to naprawdę dobrze nawilża.
W składzie znajdziemy tutaj sporo olejów i ekstraktów roślinnych oraz… Hektoryt. Pierwszy raz miałam ten składnik w kosmetykach i chyba można powiedzieć, że wspiera efekt, który daje tripelargonin. A prościej – dają efekt silikonów, a silikonami nie są. Czyli nadają produktowi te miłe, jedwabiste wykończenie. To bardzo przydatne jeśli zaczną pojawiać się suche skórki i chcecie zmniejszyć ich widoczność.
To serum poleciłabym szczególnie cerom suchym i odwodnionym.
BasicLab
Lecimy dalej BasicLab. Mam tutaj serum z trehalozą oraz z ceramidami. To już dermokosmetyki z wyższej półki, ale moim zdaniem zdecydowanie warto.
Myślę, że są najbardziej treściwe z całego zestawienia – nie chodzi o samą formułę, ale o odczucie jakie dają na skórze. Szczególnie w przypadku różowego, czuć wyraźną otulającą, ochronną warstwę. To może być wybawienie dla skóry po przejściach, mocno przesuszonej, naczynkowej czy nawet łuszczącej się chociażby od retinolu.
Czasem mówię, że te sera „uklepują suche skórki”. Standardowo używałabym ich tylko na noc, ale zimą szczególnie mogą przynieść dużą ulgę nadwrażliwej skórze. Ochronią ją, nawilżą i wręcz stworzą „barierę” przed czynnikami zewnętrznymi. Polecam także mieć któreś z nich pod ręką w przypadku wchodzenia na wyższe stężenia retinoidów.
A wybrać trehalozę czy ceramidy? Uprzedzę, że oba składniki świetnie wspierają barierę hydrolipidową, jednak serum z trehalozą jest lżejsze i bardziej nawilżające, a ceramidowe cięższe, ale bardziej ochronne i regenerujące… I ma dziwny zapach, trochę jak tran, ale to normalne. Ogólnie według mnie, to nieperfumowane kosmetyki często pachną kurzem albo książkami. Też tak uważacie?
SkinTra
Myślę, że warto tutaj jeszcze wspomnieć o toniku prebiotycznym od SkinTra. Mimo wszystko, tonikiem bym tego nie nazwała. Prędzej lekkim kremem czy właśnie serum, ale tonik to na pewno nie.
W cieplejsze sezony nadaje się do nakładania solo pod krem z filtrem, natomiast zimą zdecydowanie lepiej sprawdzi się w pielęgnacji wielowarstwowej. Ma dużą pojemność więc wypada korzystnie i nie jest perfumowany. W składzie poza prebiotykami, znajdziemy między innymi niacynamid w stężeniu 2% i azeloglicynę, której mamy 3%.
Ze względu na te składniki, myślę, że sprawdzi się przede wszystkim przy pozostałościach po wypryskach oraz wrażliwej, zaczerwienionej skórze. Jeśli macie problem z uczuciem obciążenia na buzi, to ten produkt może też ułatwić ograniczenie etapów pielęgnacji. Jak wspominałam – zarówno sam, jak i pod kremami, radzi sobie dobrze.
W tym odcinku niech naszym tajnym hasłem będzie #kocyk bo każdy z tych produktów jest właśnie takim kocykiem, ale dla naszej skóry. I no właśnie!
Kto ma skórę, łapka w górę! A dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTube, Instagramie, TikToku i Facebooku!