Witajcie w Kranie Składów! Myślę, że ten odcinek może ucieszyć wiele osób ponieważ…
Po pierwsze to coś z Rossmanna
po drugie coś taniego
i po trzecie znana i lubiana marka!
Nie ma co przedłużać, sprawdźmy co nowego przygotowała dla nas ISANA. Nowości troszkę jest, więc podzielimy je na kategorie: ciało, twarz i włosy. Zapraszam!
Produkty do ciała
Zacznijmy od peelingów. Te pojawiły się dwa:
Cukrowy i solny (13zł/230g).
Zaczynając od cukrowego, to zawiera on olej słonecznikowy i to nie tylko taki zwykły, ale także taki ze zwiększoną ilością kwasów tłuszczowych. Jest więc bardziej odżywczy od takiego standardowego. Jest tutaj także dodatek oleju marula, który ma fajne właściwości ujędrniające.
Produkt jest perfumowany i zawiera barwniki, w tym beta-karoten.
Peeling solny zawiera wspomniany wcześniej „mocniejszy” olej słonecznikowy, a także ekstrakt z kokosa i olej makadamia, który ma właściwości wygładzające. Ten peeling również jest perfumowany.
Oba produkty są prościutkie i godne uwagi. Jeśli jednak macie na ciele jakieś ranki, lepiej wybierzcie peeling cukrowy. Sól na bubę to taki średni pomysł.
Żel do mycia
Kolejny produkt to żel do mycia (8zł/300ml).
Podoba mi się, że producent wyraźnie zaznaczył pH tego produktu, czyli 5,5. Wyróżnił też, że żelu można używać do całego ciała, łącznie z twarzą.
I tu z jednej strony się zgodzę – pH jak najbardziej pasuje, a produkt mimo że bazuje na SLESie to jest łagodzony innymi substancjami myjącymi więc teoretycznie nadaje się do buzi.
No ale z drugiej strony mało tam substancji łagodzących czy nawilżających, więc osobiście uważam, że do twarzy warto wybrać coś innego.
Mimo wszystko to fajny produkt i biorąc pod uwagę cenę, warto go wypróbować jeśli nie macie problemów z suchą skórą.
I co ciekawe, można dokupić do niego zapas i wychodzi jeszcze taniej
(8,50/500ml)
W ofercie pojawiły się także pianki do mycia ciała. Dość ciekawe, bo w opakowaniach jak od dezodorantu (9zł/200ml).
One nie różnią się między sobą jakoś szczególnie, poza taką ciekawostką, że ten pierwszy nie bazuje na SLEsie. Jest więc delikatniejszy od pozostałych.
Poza tym to takie zwykłe, pachnące produkty do mycia, coś jak ich standardowe żele tylko w ciekawszej formie. No fajna ciekawostka, ale jakościowo nie powinny odstawać od żelowych odpowiedników.
Balsamy
Po myciu przydałby się jakiś balsam. W nowościach znajdziemy dwa (10,30zł/400ml).
Jeden troszkę cięższy aloesowy, a drugi to lżejsze mleczko, które podobno pachnie dość słodko.
Pamiętacie kremy ISANA w takich dużych słoikach? To te nowości są czymś baaardzo zbliżonym
Z tego co się orientuje, to jakiś czas temu balsamy w słoiczkach miały zmieniane składy i formuły. Kremy stały się płynniejsze i domyślam się, że to właśnie z tego powodu wprowadzono nowe produkty, już w formie buteleczek. Myślę, że można spodziewać się dokładnie tej samej jakości, bo składami też nie odbiegają od swoich poprzedników.
Jeśli macie wrażliwsze skóry, to z tej dwójki wybrałabym mleczko. Produkty aloesowe z Isany potrafią czasem szczypać, stąd póki nie mają zbyt wielu opinii, proponuję tę delikatniejszą opcję.
Mydła
W ofercie są jeszcze dwa nowe mydła w płynie ale no… Mydła jak mydła. Takie najzwyklejsze.
(7zł/300ml, 6,50/350ml)
Jedno antybakteryjne a drugie dla dzieci. I szczerze to dla dzieci wydaje się takie jak każde inne mydło tej firmy, tylko po prostu z inną grafiką.
Z produktów do ciała zostały jeszcze dwie nowości, czyli olejki (12zł/100ml).
I tutaj bardzo ważna uwaga. To są OLEJKI a nie OLEJE. W kosmetykach to ogromna różnica i nie należy ich mylić. To dlatego, że:
Olejki są albo eteryczne, albo to mieszanka różnych składników z olejami.
A olej to olej. Po prostu czysty.
Tutaj mamy olejki, czyli mieszanki. W naprawdę fajnej cenie, ale trzeba brać pod uwagę, że tutaj mamy mieszankę różnych emolientów + olej słonecznikowy i migdałowy, a dopiero później są oleje wymienione na opakowaniu i dodatki typu zapach.
Taki olejek możecie nałożyć na balsam, żeby zapobiec utracie nawilżenia.
Produkty do twarzy
Rozpoczniemy od produktów do mycia, czyli mleczka do demakijażu i pianki.
3A 6zł/200ml 3B 10zł/150ml
Mleczko zawiera np. olej kukurydziany, delikatne substancje myjące, sok aloesowy, olej słonecznikowy czy wyciąg z ogórka.
Ładnie, tak całkiem naturalnie.
Podobnie ładnie jest w przypadku pianki. Poza delikatnymi substancjami myjącymi, mamy tutaj dużo składników nawilżających jak np. Sorbitol, Betaina, aloes i gliceryna. I tu podobnie jak w mleczku, także znajdziemy odświeżający ekstrakt z ogórka. (nie zawiera cocamidopropyl betaine)
Bardzo przyjemna i uniwersalna kompozycja.
Mam ochotę przetestować te produkty, ale podchodzę do nich ostrożnie. Mam niezbyt fajne doświadczenia z poprzednimi produktami Isana do demakijażu. Kiedyś baardzo mnie szczypały.
Ale w sumie te nowe wydają się porządnie ulepszone więc może to dobry pomysł, żeby dać im szansę?
Pomadki do ust
Produktów do twarzy mamy niewiele, ale wśród nich są jeszcze dwa nowe smaki pomadek do ust (4,70zł/szt.).
Te pomadki należą do raczej twardych, ale za to wydajnych. One w większości są do siebie baaardzo podobne, więc sugerowałabym się ulubionym smakiem czy zapachem, ale w przypadku tych dwóch, akurat miodowa ma bogatszy skład, oczywiście o „miodowe składniki’.
Możemy teraz przejść do kolejnej kategorii!
Produkty do włosów.
Wśród nowości pojawiła się np. linia z motywem przewodnim makadamia i pomarańcza, w której skład wchodzą: szampon, odżywka i maska (9zł/250ml,10zł/250ml,16zł/275ml).
Szampon nazwałabym takim o średniej mocy. Podoba mi się, że zawiera olejek eteryczny ze skórki pomarańczy, ponieważ ten ma właściwości wspomagające walkę z łupieżem. Daje też uczucie świeżości. Szampon zawiera jeszcze odrobinkę protein roślinnych.
Odżywka wydaje mi się taką dość podstawową odżywką emolientową, czyli taką jakby „ochronną”. Emolienty sprawiają, że włosy są między innymi gładsze i bardziej miękkie.
Podobnie sytuacja wypada w przypadku maski.
I pewnie zapytacie – okej, ale co różni odżywkę od maski?
Tak ogólnie, według mnie to chyba tylko kwestia formuły produktu. Maski są przeważnie gęstsze i cięższe.
Seria coffein
Druga mini-seria do włosów składa się z szamponu i „toniku”, czyli wcierki (13zł/250ml, 16zł/150ml).
Tutaj motywem przewodnim jest kofeina, która w przypadku włosów ma przyspieszać ich porost.
Tylko mam tu pewną uwagę. Szampon ma przede wszystkim myć i za dużo w kwestii porostu nie ma. Jest dość krótko na skórze, a takie składniki potrzebują czasu.
Ten szampon jest zdecydowanie mniej naturalny i silniejszy od poprzednika, ale za to raczej zawiera więcej protein, więc być może będzie ładniej unosił włosy u nasady.
Natomiast jeśli chodzi o tonik, to jest to wcierka alkoholowa.
Ona faktycznie może fajnie wpłynąć na porost włosów, ponieważ wcierki alkoholowe są mocniejsze. Dodatkowo ponownie jest tutaj kofeina, która fajnie pobudza do wzrostu, jest też łagodzący pantenol, ekstrakt z grochu, troszkę niacynamidu i mentol, który daje poczucie odświeżenia.
Brzmi fajnie, ale trzeba brać pod uwagę, że w przypadku wcierek alkoholowych trzeba zachować większą czujność. Wymagają one lepszej kondycji skóry głowy, aby nie nabawić się przesuszenia czy nawet jakichś drobnych uszkodzeń.
Więc fajnie, fajnie ale bądźcie ostrożni.
Chciałabym jeszcze wspomnieć, że „substancje myjące” w tego typu produktach nie myją. Jest ich po prostu za mało, a są dodawane po to, aby np. połączyć ze sobą składniki. Tak więc takiej wcierki wcale nie trzeba szybko spłukiwać.
Ampułki do włosów
A wracając do nowości, to jest jeszcze jedna ciekawostka czyli ampułki do włosów to w dwóch wersjach (19zł/7x3ml) – nawilżającej i nabłyszczającej.
To taka forma tygodniowej kuracji. I szczerze mi te ampułki składem pasują bardziej jako wcierki do skóry głowy, niż produkty do nakładania na długość włosów.
Na długości mam wrażenie, że one mogą puszyć. Szczególnie te pierwsze.
To dlatego, że zawierają głównie substancje nawilżające takie jak gliceryna, mocznik, aloes czy fruktoza.
Takie substancje nawilżające nazywamy humektantami. Składy tych ampułek są bardzo ładne, ale wypadają dość drogo. Nie wiem, czy po ich zastosowaniu nie byłby potrzebny jakiś dodatkowy produkt typu olejek czy jakieś serum silikonowe. Inaczej może być efekt puszenia lub takich „odstających włosków”.
Gdyby te ampułki były troszkę większe i dostosowane do bycia wcierkami, to bardzo chętnie bym je przetestowała!
No nie obraziłabym się gdyby ogólnie w Rossmannie pojawiło się troszkę więcej wcierek.
A co Wy myślicie o tych kosmetykach? Testowaliście? Dajcie znać w komentarzach!
A jeśli wpis Wam się spodobał, to będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnicie ten artykuł w swoich social mediach! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!