Pielęgnacja jedną serią- BasicLab. Czy ich kosmetyki są tak dobre? Czy można zrobić nimi całą pielęgnację? Odpowiedzi znajdziecie w tym wpisie!
Witajcie w Krainie Składów! W ramach naszej serii „pielęgnacja jedną marką”, postanowiłam przyjrzeć się słynnym kosmetykom BasicLab.
Wstęp
Tak jak poprzednio, będę wybierać po jednym produkcie z każdej kategorii tak, aby ułożyć całą pielęgnację z – moim zdaniem – najlepszych propozycji od tej marki. Przy okazji będziemy zaglądać w składy, weryfikować plotki i rozmawiać o tym co, jak i dlaczego. Od razu zaznaczam, że nie będę słodzić i parę moich opinii będzie… Dość kontrowersyjnych. Ale nie ukrywam, że wiele z tych kosmetyków bardzo lubię.
Zacznijmy może od takich ogólnych kwestii. BasicLab jest marką potwierdzoną jako Cruelty Free, zalicza się do dermokosmetyków, a ich produkty – poza limitowanymi – nie są perfumowane. Jeśli chodzi o zakres cenowy, to często słyszę jak to BasicLab jest strasznie drogą marką.
Jak jest w rzeczywistości? Możemy na to spojrzeć na kilka sposobów. Po pierwsze – nie to jest drogie, co jest drogie, tylko na co kogo stać. Dla kogoś 50zł to majątek, a ktoś inny wyda tyle na kawę i ciastko. Przy doborze kosmetyków stawiamy na na nasze potrzeby i możliwości. Możemy w komentarzach nawet zagrać w taką grę – napiszcie ile według Was kosztują „drogie buty” i zobaczymy jak bardzo to pojęcie jest względne.
Druga sprawa – BasicLab to zróżnicowana cenowo marka. Nie jest „droga dla zasady” – bo znajdziemy tu chociażby duże i tanie kremy do twarzy, czy zauważymy, że produkty tańsze w produkcji, mają też odpowiednio niższe ceny. Np. serum z witaminą C. Więc widzimy, że ten koszt jest uzależniony od produktu, a nie od logo.
Musimy też pamiętać, że im mniejsza marka, tym wyższe są koszty produkcji ze względu nawet na ceny hurtowe surowców. BasicLab nie jest jakimś gigantem pokroju Bielendy, więc ich ceny są standardem jeśli chodzi o tę wielkość firmy. Czyli jest to wyższa półka drogeryjna. Ok, przejdźmy do konkretnych produktów.
Emulsja myjąca
Mycie. Wybrałam dermatologiczną emulsję myjącą. Z tego co wiem, ona jest bardzo lubiana też przez kosmetologów i chętnie ją polecają po różnych zabiegach, kuracjach retinoidami, przy leczeniu trądziku itd. Jest ona bogatszą i lepszą alternatywą dla takich produktów jak emulsje Cetaphil czy CeraVe. Dlaczego? Spójrzmy na skład.
Mamy tutaj ciekawe połączenie bardzo łagodnych składników myjących i emulgatorów. Ich funkcje się tutaj przenikają, dlatego zebrałam je w jedną grupę. Podobnie jak emolienty i składniki łagodzące – w końcu to emulsja myjąca i nie będzie wyglądać jak typowy żel. Możecie też zauważyć, że na początku składu jest alkohol, więc od razu uspokajam – to jest alkohol tłuszczowy, więc nie będzie przesuszał, tylko zadziała nam pozytywnie jako emolient. Swoją drogą zobaczcie ile mamy tutaj wartościowych składników – są ceramidy, nawilżający kompleks cukrowy i wsparcie mikrobiomu!
Dlatego to najlepszy produkt dla skóry suchej, dojrzałej, przy stosowaniu silnych składników aktywnych czy do łagodnego oczyszczania zarówno rano, jak i wieczorem – bo da się tym zmyć makijaż. Jest też świetna do golenia, bo od razu łagodzi i daje fajny poślizg. Przy skórze typowo tłustej i skłonnej do zaskórników, ale nie podczas leczenia, może jednak za słabo doczyszczać pory – ale tak to już jest z emulsjami.
Tonik
Drugi krok – tonik. Wybrałam ten do skóry naczyniowej, bo mam wrażenie, że zawiera najbardziej pożądane składniki aktywne. Zaglądamy więc do składu i widzimy, że ten tonik mocno korzysta z wąkroty azjatyckiej! Mamy tu komórki macierzyste, dwa wyodrębnione składniki aktywne i jeszcze ekstrakt z tej rośliny! To naprawdę dużo! Niektórzy myślą, że takie rzeczy to tylko w azjatyckich produktach – no jak widać, nie tylko. Dodatkowo mamy dużo łagodzenia i nawilżenia, a nawet łagodną witaminę C, którą w tym przypadku zaliczyłam jako składnik łagodzący.
Tak więc to propozycja dla… Tak naprawdę każdego. Bo to taki tonik, który nawilża i łagodzi, ale np. przy skórze skłonnej do trądziku będzie zmniejszał stany zapalne i przebarwienia po wypryskach. Ważne jest też to, że nawet psikany solo, nie robi efektu ściągnięcia. Jeszcze na wszelki wypadek podkreślę, że czasem składniki mogą pełnić różne funkcje i po samym składzie nie jesteśmy w stanie tego wyłapać. A jeśli np. jakiś składnik działa szerzej, to oznaczałam go według tej cechy, która wydawała mi się dominująca.
Serum
Następny krok! Serum – no tu było trudno się zdecydować, bo BasicLab tak naprawdę się w tym specjalizuje i wręcz ciężko o równie dopieszczone i konkretne sera SZCZEGÓLNIE w kategorii dermokosmetyków. Może kogoś zaskoczę, ale mam wrażenie, że większość dermokosmetyków ma kiepskie sera, a też zwykle tanie nie są. No więc tutaj wybrałam takiego ulubieńca od lat, czyli serum z trehalozą.
Potrafi sprawić, że skóra od razu staje się mięciutka w dotyku. Znane jest głównie z nawilżania, ale jak sprawdzimy skład, to można zauważyć, że nie brakuje tu też cennych składników przeciwzmarszczkowych. Mamy tu chociażby neuropeptyd, który ma fajne właściwości wygładzające, czy koenzym Q10, czyli bardzo silny antyoksydant. Do tego nawilżający kompleks NMF oraz kwas hialuronowy i oczywiście, już na początku składu – trehaloza w stężeniu aż 10%.
Mam wrażenie, że to ten produkt wręcz zaczął modę na trehalozę. To bardzo skuteczna substancja nawilżająca i wspierająca barierę hydrolipidową. Wiecie, że to dzięki niej niektóre rośliny mogą przetrwać w ekstremalnych warunkach? Tworzy wokół komórek coś jak ochronny żel, który zapobiega ich uszkodzeniu podczas suszy czy mrozów. Stabilizuje białka i błony komórkowe, co pozwala roślinom „ożyć” przy ponownym kontakcie z wodą.
Dla naszej skóry też jest cenna! To serum świetnie nawilża, wspiera barierę hydrolipidową, łagodzi, zmniejsza uczucie szorstkości, delikatnie wygładza i działa też na dłuższą metę jako produkt przeciwzmarszczkowy. Będzie więc świetny podczas różnych kuracji np. retinoidami albo kwasami.
Krem pod oczy
Znajdziemy tutaj bogaty kompleks przeciwzmarszczkowych peptydów, składniki rozjaśniające cienie i przebarwienia, oraz substancje zapobiegające powstawaniu opuchlizny. To jest naprawdę konkret. Zwykle dostajemy np. tylko kofeinę, a tu mamy rozbudowane combo. Na pewno muszę jeszcze zaznaczyć, że w tym składzie nie ma „soli aluminium” , tylko taka… Glinka. Ale to absolutnie nie działa jak antyperspirant i wiem, że początkujący mogą się pomylić.
W każdym razie to świetny, lekki krem na cienie i opuchliznę. Oczywiście nie pozbędzie się cieni wynikających z budowy oka, ale nawet w takim przypadku przynajmniej ładnie rozświetla tę okolicę i zadziała przeciwzmarszczkowo.
Krem do twarzy
Czas na krem do twarzy. Wybór też jest spory, bo mamy w ofercie taniutkie kremy familijne za około 30zł, jak i te bardziej specjalistyczne. Z tymi drugimi mam często problem, bo lekkie potrafią okazywać się zbyt lekkie a ciężkie za ciężkie i muszę później dostosować do nich formułę serum, żeby wszystko mi służyło. Radzę sobie i je lubię, ale nie mam takiego absolutnego faworyta. Z jednej strony najchętniej wybrałabym coś z witaminą C, bo mają moją ulubioną, olejową, ale tym razem postawmy na krem trehalozowy, bo wydaje mi się, że więcej osób będzie go potrzebować.
W jego składzie znajdziemy nie tylko emolienty, ale podobnie jak w serum, powtarzają nam się przeciwzmarszczkowy peptyd i koenzym Q10 czy nawilżająca trehaloza. Nawilżanie przez krem nie jest wcale taką oczywistą funkcją! Wiele kremów skupia się jedynie na emolientach, które pomagają utrzymać nawilżenie w skórze, ale same z siebie go nie dostarczają, dlatego dobieramy do nich nawilżające sera. W tym przypadku jakieś nawilżenie jest, ale jeśli faktycznie potrzebujecie dużego nawilżenia – to nie od niego. Będzie zbyt leciutki.
To taki fajny, lekki krem na dzień dla skóry tłustej, ale potrzebującej nawilżenia, dla mieszanej, skłonnej do wyprysków, czy pod krem z filtrem. No i oczywiście do wrażliwej, ale akurat BasicLab to dermokosmetyki więc nie będę tego za każdym razem wspominać.
SPF
Skład jest duży, ale mieści się w kadrze, więc go omówmy. Na początku mamy stabilne filtry chemiczne nowej generacji. Chyba nawet najlepsze jakie mamy na rynku. Możemy też zauważyć, że w składzie występują antyoksydanty, które chociaż same z siebie nie chronią przed promieniowaniem, to wzmacniają działanie filtrów. Podbijają między innymi działanie przeciwzmarszczkowe i zapobiegają powstawaniu przebarwień. Jeśli mamy tak zbudowany krem przeciwsłoneczny– czyli poza filtrami występują w nim składniki pielęgnujące, to spokojnie można nakładać go nawet solo.
Dosłownie możecie nawet umyć buzię i od razu nałożyć SPF. Sama polecam bardziej na serum, ale można. W składzie możecie też zauważyć składnik „silica”. To nie jest silikon. To krzemionka, która sprawia, że produkt się „nie przetłuszcza” i jest bardziej matowy. Filtry i tak zwykle się wyświecają – nawet te matowe – więc jeśli Wam to przeszkadza, to polecam je dodatkowo matowić pudrem np. bezbarwnym ryżowym.
Ten krem jakoś bardzo tłusty nie jest. W sumie zachowuje się jak zwykły krem nawilżający. Nie szczypie, raczej się nie roluje… Ale! Moim zdaniem lepiej nie kupować go na zapas. Tylko jak kupujemy, to najlepiej jak najszybciej otworzyć i zużyć. Mam wrażenie, że one nie lubią długo leżeć, bo wówczas mogą powstać grudki, ale wtedy zgłoście to firmie. Nie powinno się tak stać, jednak wolę uprzedzić. Niestety filtry to bardzo skomplikowane kosmetyki. No bo kurcze – blokowanie PROMIENIOWANIA przez krem,
to jest technologiczne WOW.
Demakijaż
Samo słowo „hydrofilowy” już nam mówi, że będzie zawierał emulgator i powinien ładnie się spłukać nawet przy użyciu samej wody. I tak jest też w tym przypadku. Mamy tutaj także dodatkowe składniki aktywne jak np. łagodzący bisabolol czy przeciwzmarszczkowy koenzym Q10. W produktach do mycia takie dodatki nie są szczególnie istotne, ale ich zawartość to zdecydowanie plus.
Możecie się zastanawiać „hej dlaczego pominęłaś witaminę C?” – no dlatego, że ta pochodna na skórze praktycznie nic nie robi. Ona jest tutaj ze względu na przedłużenie trwałości produktu.
W praktyce ten olejek jest bardzo leciutki i łagodny. Nie powoduje efektu mgły, nie zostawia tłustej warstwy, a w kontakcie z wodą zmienia się w emulsję, którą łatwo spłukać. Takiego olejku mogą bez problemu używać nawet osoby ze skłonnością do wyprysków.
Od czasu do czasu przyda się też peeling. Wybrałam ten zielony, bo trudno znaleźć podobny. Zobaczcie, że pierwszy kwas jaki tutaj występuje, to kwas szikimowy, który jest stosunkowo łagodny i bardzo skuteczny przeciw bakteriom odpowiedzialnym za trądzik. Dalej mamy kwas migdałowy, delikatny kwas PHA i składniki o działaniu pielęgnacyjnym.
Kwas glikolowy
PODSUMOWANIE
Pewnie powiecie, że nie było tu nic kontrowersyjnego, ale zaraz dojdziemy i do tego.
Więc – czy kosmetyki BasicLab są warte swojej ceny z perspektywy konsumenta? Czyli pomijając ile kosztuje produkcja itd.? To zależy. BO z jednej strony osobiście kupiłabym każdy z przedstawionych kosmetyków i uważam, że ceny są adekwatne do zawartości. Dermokosmetyki w bardzo podobnych cenach potrafią być znacznie słabsze i mieć mniejszy wybór. Mając 100-150zł na kosmetyk, w większości przypadków kupiłabym BasicLab. Co nie znaczy, że kupiłabym każdy ich produkt!
Bo z drugiej strony mamy np. balsam, który moim zdaniem się nie broni. Ma bardzo ładny skład i rozumiem, że surowce do niego są drogie, ale nie działa na mnie lepiej od balsamu za 30zł. Ich odżywki do włosów – znowu składy piękne, są wydajne, ale w moim przypadku nie zrobiły nic ponadto, co robią takie za połowę czy nawet 1/3 ceny. Mają dużo produktów, które są fajne, KAŻDY ma genialny skład i nie oszczędzają na surowcach, ale tu już wchodzi kwestia tego, że czasem nie potrzebujemy najlepszych składników, żeby coś świetnie działało i wówczas można zaoszczędzić.
Więc – to, czy potrzebujecie kosmetyków w takiej cenie, zależy od Was. Moim zdaniem są tutaj produkty, których nie znajdziemy u konkurencji <a na pewno nie w takiej jakości>, a sama marka wręcz tworzy trendy. Jakościowo też nie ma się do czego przyczepić. ALE myślę, że najrozsądniej jest wybrać sobie np. jeden czy dwa aktywne i najpotrzebniejsze produkty z tej marki np. serum, retinoidy, może krem pod oczy – a resztę „dopełnić” sobie niższą półką.
Wtedy korzystamy z jakości, mamy fajne efekty, ale cenowo wciąż wychodzi korzystnie
Dajcie proszę znać jaką markę chcecie sprawdzić jako kolejną!
A kto ma skórę, łapka w górę! Dziś się z Wami żegnam, buziaki paaa!
Śledź Krainę Składów na YouTube, Instagramie, TikToku i Facebooku!