Korzystając z mediów społecznościowych, zapewne nie raz spotkaliście się z „Skin Cycling” – schematem pielęgnacji, w którym naprzemiennie stosujemy różne substancje aktywne. Czy jest to bezpieczne? Jak podejść do tej metody? I jaka jest moja opinia? Zapraszam do lektury!
Czym jest Skin Cycling?
To metoda pielęgnacji polegająca na rotacji kosmetyków z określonymi składnikami aktywnymi według następującego schematu:
- Dzień 1: złuszczanie (kwasy AHA, BHA),
- Dzień 2: retinoidy (retinol, retinal)*,
- Dzień 3 i 4: regeneracja i nawilżanie.
* Warto pamiętać, że retinoidy nie złuszczają skóry. Choć efekt może przypominać złuszczanie, odpowiadają za to inne mechanizmy. Dlatego stosowanie dodatkowego peelingu jest uzasadnione.
Jakie korzyści niesie Skin Cycling?
Najczęściej wymienia się szybkie efekty i uporządkowany schemat pielęgnacji – i faktycznie, korzystanie z wielu składników aktywnych jest dobrym pomysłem. Wymaga to jednak odpowiedniej wiedzy i przygotowania.
Jakie są wady Skin Cycling?
Według mnie problemem nie jest sam schemat, ale sposób, w jaki trend jest przedstawiany w mediach. Najczęściej polecane są gotowe zestawy kosmetyków, które „najlepiej kupić i stosować razem.” Brzmi niewinnie, ale ma kilka istotnych minusów:
- Jednoczesne wprowadzanie kilku produktów utrudnia ocenę reakcji skóry. W razie skutków ubocznych ciężko określić, co zaszkodziło.
- Stosowanie wielu nowych składników aktywnych zwiększa ryzyko podrażnień.
- Trudno dostosować schemat do indywidualnych potrzeb skóry bez odpowiedniej wiedzy.
- Pełne wykorzystanie potencjału produktów wymaga znajomości zasad łączenia składników, ich właściwego wprowadzania i reagowania na ewentualne skutki uboczne.
Dlatego uważam, że Skin Cycling powinien być promowany jako metoda dla bardziej zaawansowanych, a nie jako uniwersalny schemat dla każdego.
Moje podejście do Skin Cycling
Nie akceptuję tego trendu w formie proponowanej przez większość firm kosmetycznych i uważam go za szkodliwy w takiej interpretacji. Jednak sama idea rotacji składników aktywnych jest wartościowa – i z czasem, w naturalny sposób, pojawia się w pielęgnacji wielu osób.
Stosując retinoidy, naturalnie sięgamy po kosmetyki łagodzące. Z czasem, gdy skóra przyzwyczai się do silniejszych substancji, pojawia się potrzeba dodatkowego złuszczania. Różnica między trendem a naturalną koleją pielęgnacji leży w czasie i podejściu. Skin Cycling można wprowadzić poprawnie, i w takiej formie w pełni go popieram!
Jak według mnie powinien wyglądać Skin Cycling?
- Nie ulegamy reklamom i nie kupujemy wszystkiego naraz.
- Kosmetyki wprowadzamy powoli, zaczynając od dopracowania podstawowej pielęgnacji opartej na nawilżaniu i łagodzeniu.
- Retinoidy (retinol/retinal) wprowadzamy stopniowo, obserwując reakcję skóry i budując tolerancję.
- W momencie, gdy potrafimy sobie już radzić z ewentualnymi podrażnieniami i czujemy potrzebę dodatkowego oczyszczania skóry, możemy zacząć wprowadzać delikatny peeling. Proponuję włączać go nie wcześniej niż po miesiącu – to ze względu na mechanizm skóry, nazywany Turn Over Time, który trwa około 26–30 dni (zależnie od wielu czynników).
- Wypracowujemy własny schemat „Skin Cycling” dostosowany do potrzeb naszej skóry.
Pamiętajmy, że skóra nie działa jak w zegarku. Choroba, stres czy inne czynniki mogą wymagać większej ilości składników łagodzących. Kluczem jest dostosowanie się do potrzeb skóry, a nie sztywnego schematu.
Podsumowanie
Nie jestem przeciwniczką samej idei Skin Cycling i uważam, że niesie ona wiele korzyści. Moje zastrzeżenia budzą kampanie reklamowe promujące bezrefleksyjne wprowadzanie wielu substancji aktywnych osobom, które być może wcale ich nie potrzebują.
Polecam więc słuchać swojej skóry, a nie trendów.
Śledź Krainę Składów na YouTube, Instagramie, TikToku i Facebooku!